- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Przedstawiam Czytelnikom portalu „Słoneczny Stok” - fragmenty książki „Sztuka sukcesu”, którą napisałem.Książka „Sztuka sukcesu” dotyczy psychologii rozwoju osobistego i psychologii biznesu, jak być lepszym w życiu prywatnym i zawodowym:
O rozwoju osobistym: „Rozwój osobisty jest kluczem do sukcesu, szczęścia i sensu w życiu, bo uwzględnia wszystkie wymiary człowieka: fizyczny, emocjonalny, umysłowy i duchowy. Najczęściej pomijaną ścieżką rozwoju jest droga duchowa, czyli doskonalenie się w tym co najważniejsze: w swym człowieczeństwie.
Rozwój osobisty jest naturalną potrzebą człowieka w postaci samorealizacji. Istnieje w nas ciekawość świata i głód wiedzy. Rodzi to twórcze myślenie i energię do działania. Rozwój wymaga poniesienia ceny poświęcenia, ale przynosi też korzyść w postaci słodkiego owocu satysfakcji z osiągnięć. Człowiek jest najbardziej szczęśliwy i odnosi największe sukcesy, wtedy gdy robi to, co daje mu sens. Rozwój opłaca się, bo im jesteśmy lepsi w tym co robimy, tym łatwiej mierzymy się z zadaniami. Mamy więcej energii i mniej jej potrzebujemy.
Myślenie o samodoskonaleniu wymaga świadomości. Nie polega na fantazjowaniu, ale o stworzeniu własnego ideału poprzez określenie wartości i misji oraz dążeniu do celu. Cele transakcyjne dotyczą wykonania zadania, a cele transformacyjne uczenia się.
Rozwój może przejawiać się przez udoskonalanie zalet lub ograniczenie wad, a także przez wypracowanie nowych konkretnych umiejętności. Generalnie praca nad zaletami jest efektywniejsza, ale każdy ma też swoją „piętę achillesową”. Najlepiej rozwijać te cechy, które są dla nas najbardziej przydatne. Nad jaką wadą lub zaletą chcesz pracować? Jaką nową cechę wypracować?”
O świadomości: „Poznaj siebie” – to zalecenie Sokratesa. Wartoprzemyśleć swoje życie, jeżeli chce się przyjąć nowy punkt widzenia. Korzyścią z szerszego spojrzenia na sprawę jest zdolność patrzenia w sposób złożony na każdą sytuację. Zmiana świadomości zmienia życie.
Decyzja o rozwoju świadomości jest celowym wyborem. Lepiej świadomie wybierać to, czym chcemy się kierować i do czego dążyć, niż podświadomie podążać drogą utartych nawyków i dotychczasowych przekonań. Rzecz polega na aktywnym podejmowaniu wyzwań, zamiast ich unikania. Do osiągnięcia wyższego poziomu świadomości potrzebne są zmiany, a one niosą ryzyko porażki i tego właśnie się obawiamy.
Daniel Goleman wskazuje na trzy elementy samoświadomości: świadomość emocjonalna (rozpoznawanie swoich emocji i ich skutków), poprawna samoocena (poznanie swoich silnych stron i ograniczeń) i wiara w siebie (silne poczucie własnej wartości i świadomość swoich możliwości i umiejętności).
Istotna jest świadomość codzienności. Świadomość wymaga życia w teraźniejszości (tu i teraz), z pamięcią o przyszłości i z myślą o przeszłości. Nieważne jest jednak to, jak daleko się patrzy, jeśli nie rozumie się tego co widzimy. Rozwój świadomości to ciągłe poszerzanie horyzontów myślowych. Można celowo decydować o tym, o czym pomyślimy, wybierając jako przedmiot koncentracji to, co dla nas jest najważniejsze. Myśli, na których skupiamy uwagę (konstruktywne czy destrukcyjne), inspirują później do rzeczywistych działań.
Każdy z nas toczy rozmowę z samym sobą, nie zawsze zdając sobie sprawę, jak ona wpływa na życie. Warto przykładać niezwykłą wagę do wypowiadanych słów. Każda myśl wywiera wpływ. Jeśli ktoś powie sobie: „dlaczego nie uda mi się zrealizować celu?”, to usłyszy w myślach: „nie uda się, bo (..)”. Jeśli zaś zapyta się: „dlaczego uda mi się odnieść sukces”, to pomyśli: „uda się, bo (..)”. Zawsze szukamy odpowiedzi na zadawane pytania”.
Jacek Łapiński, autor książki „Sztuka sukcesu”.
Dodatkowo polecam osobistą stronę (obecnie trwają prace nad jej przebudową), ale warto ją odwiedzić (znajduje się tam m.in. pierwszy rozdział książki „Sztuka sukcesu”):
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Euler Hermes, spółka z Grupy Allianz, na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego przeanalizowała sytuację polskich firm w kontekście bankructw – w całym 2014 roku opublikowano informację o 822 takich przypadkach, tj. zgodnie z naszymi prognozami o 11% mniej, niż w roku 2013 (926 takich przypadków – przypomnijmy, spodziewaliśmy się 10% spadku ich liczby).
Po tak dobrym roku pojawia się pytanie – co dalej? Czy to już wyczekiwany przełom? – Wszystko wskazuje na to, iż jak na razie to raczej koniec trendu poprawy kondycji przedsiębiorstw, przełom (jeśli tak można nazwać ok. 10% zmniejszenie i tak wciąż wysokiej liczby bankructw polskich przedsiębiorstw) w tym względzie mamy już za sobą. Zarówno nasza analiza stojących za tym czynników koniunktury, jak i przede wszystkim wyniki przedsiębiorstw oraz opinie ich przedstawicieli każą spodziewać się w 2015 roku stagnacji, a nie dalszej poprawy (spadku liczby upadłości), a nawet… symbolicznego zwiększenia liczby bankructw w Polsce – mówi Rafał Hiszpański, Prezes Zarządu Towarzystwa Ubezpieczeń Euler Hermes.
-
Poprawa nie była zjawiskiem jednolicie ciągłym – mieliśmy do czynienia z trzema, nie następującymi po sobie miesiącami w których liczba bankructw rosła w stosunku do roku ubiegłego (maj, wrzesień, grudzień), co świadczyć może o pewnej wrażliwości czynników poprawy.
-
Co wpłynęło na poprawę kondycji firm? Przede wszystkim rosnący popyt krajowy, a nie wymiana handlowa z zagranicą (odwrotnie niż w poprzednim, 2013 roku).
-
Poprawa w sektorze budowlanym a także w produkcyjnym – ale tutaj tylko do IV kwartału.
-
W hurcie odwrotnie – w pierwszej połowie roku liczba upadłości dystrybutorów była wysoka, ustabilizowała się w III kwartale a spadła dość gwałtownie dopiero w IV kwartale – efekt m.in. dużych oczekiwań związanych z popytem (w tym świątecznym) po dobrych odczytach tempa jego wzrostu.
-
Poprawa ominęła sektor usług – zarówno konsumenckich, jak i świadczonych na rzecz biznesu.
-
Nie we wszystkich regionach kraju upadłości było mniej: ich liczba w stosunku do roku ubiegłego wzrosła w woj. podkarpackim i małopolskim (po części zapewne efekt wojny za wschodnia granicą), nieznacznie również w woj. pomorskim oraz bardzo wyraźnie w woj. wielkopolskim.
Jak ocenia sytuację Tomasz Starus, Członek Zarządu Euler Hermes, odpowiedzialny za ocenę ryzyka – W ubiegłym, 2014 roku gospodarkę (a więc i średnie wyniki przedsiębiorstw) napędzał przede wszystkim popyt krajowy (wzrost zapewne o ok. 5%): konsumpcja, odbudowa zapasów i inwestycje (wzrost nakładów o około 15%). Natomiast to, co zapoczątkowało odbicie w 2013 roku – wymiana handlowa z zagranicą – pozostawała w stanie równowagi jedynie w I kwartale, w kolejnych dynamika importu znacznie przewyższała tempo wzrostu eksportu. Te same czynniki powinny odpowiadać za wyniki firm (a więc i płynność finansową przedsiębiorstw, której pewnym wyznacznikiem jest trend w dziedzinie liczby ich upadłości) w bieżącym, 2015 roku. Eksport zagrożony jest nie tylko z powodu konfliktu na Wschodzie i sankcji (oraz ich skutków) w wymianie handlowej z Rosją, ale także z powodu pewnej stagnacji i spadku popytu na naszych najważniejszych, unijnych rynkach eksportowych – pw. w Niemczech.
Jakie są więc perspektywy? Sam popyt wewnętrzny nie wystarczy do zwiększenia sprzedaży i poprawy sytuacji finansowej polskich przedsiębiorstw w stosunku do dopiero co zakończonego roku 2014. Szala koniunktury wydaje się przechylać minimalnie na stronę rosnących zagrożeń, a nie perspektyw wzrostu – daliśmy temu wyraz prognozując nie tylko utrzymanie się (a nie spadek) ubiegłorocznej sumy upadłości, ale nawet symboliczny wzrost ich liczby o 1%.
2014 – poprawa nastąpiła głównie w budownictwie i w przemyśle… ale może nie być to trwałe zjawisko. W 2015 roku liczba ich upadłości nie będzie już ulegać zmniejszeniu.
– We wcześniejszych latach upadały duże spółki budowlane i produkcyjne, natomiast w 2014 roku ciężar problemów finansowych i upadłości wyraźniej jeszcze niż w 2013 r. przesunął się w kierunku dystrybucji i usług – ocenia Maciej Harczuk, Prezes Zarządu Euler Hermes Collections.
Widzimy, iż zmieniła się też przyczyna, zatorów które staramy się udrażniać. Problemem dla finansów firm był w pierwszej kolejności nie popyt, ale przede wszystkim rentowność sprzedaży. Przykładem jest chociażby budownictwo – wzrostowi wartości inwestycji publicznych jak i prywatnych (a zapowiadane są kolejne) towarzyszy obecnie spadek cen zarówno materiałów budowlanych, jak i samych prac... Zlecenia powracają wcale nie tak szeroką falą, jak sądzić by można po skali spadku liczby upadłości (-28%) w sektorze – to także efekt dużej skali „przetrzebienia” rynku w latach minionych... Ale co najistotniejsze – niskie ceny w budownictwie świadczą o powtarzaniu się na pewną skale schematu sprzed kilku lat : walki o zlecenia głównie w trosce jedynie o bieżące wpływy, a nie o rentowność całego kontraktu (bo przecież rynek powinien już rosnąć, trzeba więc dbać o bieżące przepływy – tak kalkuluje część przedsiębiorców). Dlatego jeszcze nie na masową skalę, ale jednak obserwujemy niepokojące zjawisko bieżących (IV kwartał 2014) upadłości firm zaangażowanych w realizację aktualnie dopiero co rozpoczętych inwestycji (m.in. drogowe)...
– Słabnięcie popytu eksportowego wpłynęło na minimalne już w końcówce minionego roku odbicie w górę liczby upadłości firm produkcyjnych – ocenia Michał Modrzejewski, dyrektor Analiz Branżowych w Euler Hermes. Dla wielu firm rynek krajowy jest po prostu za mały, ich wyniki w zbyt dużym stopniu zależą od wymiany handlowej z zagranicą – jesteśmy pod tym względem w zupełnie innym miejscu, niż nie tylko w chwili wejścia do UE w 2004 roku, ale nawet w porównaniu do lat 2007-2008. Ponownie więc problemy mają firmy z branż maszynowej, konstrukcji stalowych ale też te eksportujące towary konsumpcyjne, m.in. meble. Na szczęście krajowy popyt konsumencki sprzyja obecnie producentom odzieży i obuwia, którzy przeżywali trudne chwile jeszcze w pierwszej połowie ub. roku.
Nadprodukcja i niskie ceny wielu surowców na rynku rolnym (np. mleka i jego przetworów czy mięsa) były problemem jeszcze przed rosyjskim embargiem. Widać więc już także w statystyce upadłości problemy firm z sektora spożywczego – chociaż na początku w większym stopniu dystrybutorów żywności (m.in. ubojnie wyspecjalizowane w eksporcie) niż zakładów przetwórczych (ich problemy, m.in. firm drobiarskich widoczne były w IV kwartale) : producentów wędlin czy nabiału. Cierpią też oczywiście finanse dostawców – rolników, chociaż ze względu na ich mniejsze obroty (nie predestynujące do przeprowadzania procedury upadłościowej) nie należy spodziewać się pojawienia się dużej fali upadłości w tym sektorze.
Problemy sektora usług, także pewne zmniejszenie popytu na usługi transportowe
Rozpiętość branż, z których pochodzą upadające w ubiegłym roku firmy usługowe była bardzo duża. Już nie obserwowaliśmy tak dużej dominacji w tej grupie firm zaangażowanych w obsługę i nadzór nad realizacją inwestycji, chociaż nadal ich przedstawiciele (np. biura projektowe) również upadają. Przedstawiciele każdego rodzaju usług świadczonych na rzecz biznesu mieli w ubiegłym roku problemy na tyle duże, by skończyć się to mogło upadłością. Były to między innymi także firmy poligraficzne, reklamowe, oferujące usługi finansowo-księgowe etc. Ale nie mniejsze problemy miały firmy świadczące usługi na rzecz klientów indywidualnych. Dziwić może nawet tak duża liczba upadłości firm hotelarsko-gastronomicznych w obliczu całkiem udanego roku w polskiej (także realizowanej w kraju) turystyce. Oczywiście – wcale nie tylko na przełomie roku z okazji renegocjacji nowych kontraktów w statystyce upadłości pojawiają się też placówki medyczne (prywatne).
Wzrost liczby upadłości w Polsce płd.-wschodniej oraz w Wielkopolsce
W województwie wielkopolskim problemy mają firmy produkcyjne (w tym eksporterzy art. spożywczych oraz z branż inwestycyjnych), ale też firmy zaopatrujące budownictwo oraz sami wykonawcy inwestycji (nowych, jak i ci nie mogący zrestrukturyzować strat poniesionych przy poprzedniej fali ich realizacji – w tym województwie jest to w szczególny sposób widoczne).
Źródło: Euler Hermes
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Narzekamy na bezrobocie i brak perspektyw. Oczekujemy, że ktoś inny nas wyręczy i doprowadzi do zmian – nic bardziej błędnego.
Obcy kapitał skrzętnie wykorzystał skrajną ignorancję obecnej władzy samorządowej, ale korzysta też z naszej bezczynności, bezmyślności i wygodnictwa. W zamian dostajemy umowy śmieciowe, pracę na 3/4 etatu na trzy miesiące, wynagrodzenia rzędu 800-900 zł. Ale tak nie musi być!
Czas na odbudowę rodzimej przedsiębiorczości. Już dziś pomyślmy o naszej przyszłości i naszych dzieciach. To nieprawda, że nic nie możemy zrobić! Możemy – i to dużo! Wspierając polskich producentów i polskie firmy handlowe dajemy pracę i wpływy podatkowe. Dbamy o nasze jutro. Przyszłość jest w naszych rękach nie tylko w czasie wyborów, ale każdego dnia. To my naszymi codziennymi wyborami decydujemy o rozwoju gospodarczym i o poziomie życia.
Z pomocą przychodzi nam Internet. Dzięki Internetowi możemy promować rodzime firmy oraz dokonywać zakupów. W większości przypadków taniej niż w obcych sieciach handlowych. Wybierając rodzimą przedsiębiorczość zyskujemy i budujemy naszą gospodarkę.
Poznajmy firmę PPHU "LOBOS" Krzysztof Drozdowski – producenta taniej i wysokiej jakości chemii gospodarczej. "Lobos" oferuje udrażniacze do rur, odkamieniacze, wybielacze, odświeżacze powietrza, krochmal, sól do firan.
Zobacz stronę PPHU "Lobos". Odwiedź sklep internetowy >>
Kontakt: tel. +48 85 654 69 54, fax +48 85 654 69 53
tel. kom. +48 500 028 523
e-mail:
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Białystok: "Biedronka". Myszyniec: "Stonka".
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Dlaczego w Białymstoku nie powstają nowe miejsca pracy? Czy polityka samorządu wpływa na białostocką gospodarkę?
Charakterystyka sytuacji gospodarczej Białegostoku
Białystok wskutek wadliwej polityki gospodarczej władzy samorządowej przeżywa regres. Choć Unia wpompowuje ogromne pieniądze to nie przekładają się one na tworzenie i utrzymanie trwałych miejsc pracy. Paradoksalnie, mimo realizacji inwestycji infrastrukturalnych Białystok ma wiodące bezrobocie na tle innych miast. Sytuacja byłaby jeszcze bardziej dramatyczna, gdyby nie masowa emigracja zarobkowa (niestety trwały odpływ młodych ludzi). Zmniejsza ona co prawda bezrobocie, łagodzi napięcia społeczne, ale pogarsza perspektywy gospodarcze.
Interesy obcego kapitału kosztem rodzimej przedsiębiorczości
Leczenie kompleksów władzy bezkrytycznym preferowaniem obcych sieci handlowych nieodwracalnie zmieniło gospodarczy krajobraz Białegostoku. Zapewnienie hegemonii obcemu kapitałowi przyniosło zniszczenie rodzimego handlu. Na przestrzeni ostatnich lat upadło wiele firm handlowych głównie z segmentu rynku przejętego przez hipermarkety i sieci bazujące na lokowaniu mniejszych sklepów. Świadomie czy nieświadomie w Białymstoku zrealizowano cele wielkiej polityki, zakładające podporządkowanie i eksploatowanie polskiego rynku oraz uczynienie polskiej gospodarki zależną i niekonkurencyjną (doktryna niemiecka oraz korporacji lobbujących w PE).
Likwidacja polskiego drobnego handlu w Białymstoku przyniosła korzyści obcym sieciom handlowym w postaci zwiększenia obrotów wskutek skanalizowania głównego nurtu dystrybucjiw sklepach wielkopowierzchniowych i tzw. galeriach handlowych. Koncentracja sprzedaży pozwoliła też skuteczniej eksploatować pozostałe na rynku rodzime firmy, które zgodziły się na dyktat sieci w zakresie wynajmu powierzchni handlowej. Przymusowy najem powierzchni wpędził je jednak w dodatkowe tarapaty, gdyż wyśrubowane ceny najmu skazują te firmy w najlepszym razie na wegetację, a w dalszej perspektywie nawet na upadłość. Zobacz przykład toksycznego najmu w Galerii Zielone Wzgórza >>
Hipermarketowa gospodarka Białegostoku to nie tylko upadek lub wegetacja rodzimych firm i większe strukturalne bezrobocie. To niestety spadek lub nawet zanik wpływów podatkowych. Realne przychody z podatków wbrew pozorom zapewniała głównie lokalna przedsiębiorczość. Media donoszą, że w przypadku obcego kapitału niejednokrotnie dochodzi do nadużyć w postaci tzw. optymalizacji podatkowej, czyli unikania płacenia należności fiskusowi. Czytaj więcej o metodach unikania opodatkowania >>
Sieci handlowe a miejsca pracy
Sytuacja taka pogłębia regres gospodarczy i strukturalne bezrobocie. Z publikacji prasowych i relacji zainteresowanych stron oraz informacji z Inspekcji Pracy wiemy, że koncentracja handlu w sieciach przyniosła dotkliwą degradację rynku pracy. W myśl zasady "pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy" na rynku białostockim dochodzi do patologii polegających na zatrudnianiu na tzw. umowy śmieciowe. W praktyce często przez pośrednika - tzw. agencję pracy. Agencja angażuje pracowników na "umowę o dzieło" i następnie deleguje w wyznaczone miejsca. Osoby "zatrudnione" w taki sposób nie otrzymują żadnych świadczeń, często tygodniami mają "przestoje". Ich wynagrodzenie to kilkaset złotych miesięcznie. Inną nieetyczną formą jest zatrudnianie na czas określony, na 3 miesiące, na 3/4 etatu.
Obcy kapitał może pozwolić sobie na takie praktyki bo wygenerował bezrobocie wskutek zdominowania lokalnego rynku i doprowadzenia do upadłości części firm stanowiących potencjalną konkurencję. Nieetyczne, nieznane dotąd praktyki w zatrudnianiu wywierają silny negatywny wpływ na lokalny rynek pracy. Rodzime firmy trzymające się jeszcze w Białymstoku, ale zatrudniające pełnoetatowo, nie są w stanie wytrzymać takiej konkurencji. Decydują się więc na redukcję etatów lub powielanie za obcym kapitałem śmieciowych systemów zatrudnienia.
Bicie nieetycznymi formami zatrudnienia w rynek pracy pogłębia ubóstwo i ogranicza siłę nabywczą ludności, co w następstwie przyczynia się do dalszego kurczenia niesieciowego rynku handlowego w Białymstoku. Proces ten - choć degraduje białostocką gospodarkę i ogranicza wpływy podatkowe i ZUS-owe - nie stanowi większego zagrożenia dla sieci handlowych, gdyż ich targetami, oprócz białostockich, są klienci z regionu oraz z Białorusi i Litwy. Przychody z białostockich klientów dla hipermarketów właściwie stanowią uzupełnienie dostępnego menu odbiorców. Malejącą siłę nabywczą mieszkańców Białegostoku sieci kompensują sobie zwiększonymi obrotami wynikającymi z koncentracji handlu i przejęcia klientów regionalnych i zagranicznych.
Dyskryminacja lokalnych producentów
Zniszczenie części białostockiej konkurencji handlowej to dla obcego kapitału ważny krok w wojnie z polskimi producentami, którzy jeszcze do niedawna dysponując własnymi kanałami dystrybucji odbierali sieciom część klientów. Likwidacja takich niesieciowych firm rozwiązała problem polskiej konkurencji handlowej. Kolejnym krokiem wojny gospodarczej jest dyskryminacja i eliminacja producentów. Nie pozwala im się na sprzedaż wyrobów przez sieci albo narzuca wyniszczające warunki. Np. paromiesięczne terminy płatności, obowiązek płacenia tzw. półkowego (opłata za eksponowanie towaru na półkach hipermarketu), obowiązek przyjęcia zwrotu niesprzedanego towaru itp. Standardowym narzędziem walki z polskimi producentami jest zalewanie rynku chińskim towarem lub importowanie towaru pochodzącego z pracy półniewolniczej - np. słynne już "markowe" ubrania... pochodzące z Bangladeszu.
Przeczytaj o niebezpiecznych pomysłach władzy zagrażających białostockiej i regionalnej gospodarce. Chińskie centrum handlowe >>
Niepolskie media w propagandowym zaciągu obcego kapitału
Lokalna prasa regularnie bombarduje nas propagandą jakie to obce sieci są dobre, fajne i modne. Rodzimych przedsiębiorców charakteryzuje się epitetami "handlarze", "bazar", sugeruje się, że to podejrzane podmioty, unikające płacenia podatków itp. Współczesna wojna handlowa nie polega już tylko na bezpośrednim niszczeniu konkurencji poprzez postawienie sklepu naprzeciwko. O pełnym sukcesie decyduje też moderowanie nastrojów: kreowanie mody, trendów oraz atakowanie konkurencji technikami manipulacji nakierowanymi na podważenie zaufania i popsucie reputacji. Obce sieci oprócz niszczenia konkurencji za pomocą mediów często reperują też własny wizerunek nadszarpnięty np. skandalami z poniżaniem czy wyzyskiwaniem pracowników. Gdy przykładowo nabiorą rozgłosu patologie zatrudnienia, to opinię publiczną zasypuje się serią artykułów sponsorowanych przedstawiających jaka to praca w danej sieci jest dobra i dochodowa.
Sytuacja małych firm
Białostocka gospodarka znacznie się skurczyła w ostatnich latach wskutek koncentracji handlu. Zmiany w strukturze dystrybucji towarów i obiegu pieniądza wypchnęły małe firmy z rynku i spowodowały, że w wielu przypadkach przychody uzyskiwane od lokalnych klientów nie pokrywają nawet 20% kosztów prowadzonej działalności. Czyli generalnie biorąc potencjał rynku nie zapewnia pokrycia kosztów utrzymania stanowiska pracy. To należy uznać za główną przyczynę niepowstawania nowych etatów. Wysokie koszty zatrudnienia w połączeniu z wybitnie niekorzystnym środowiskiem gospodarczym tworzą w Białymstoku barierę nie do pokonania motywując aktywnych do emigracji zarobkowej.
Władza oczywiście robi fajerwerki w postaci np. stref ekonomicznych czy dotacji na rozpoczęcie działalności, ale na dłuższą metę narzędzia te pozostają nieskuteczne z powodu nieprzyjaznego środowiska gospodarczego ukształtowanego hegemonią sieci handlowych. Białostocka monokultura gospodarcza wymiernie przełożyła się na zubożenie ludności i spadek siły nabywczej co z kolei trwale blokuje powstawanie nowych firm i rozwój istniejących.
Część białostockich mikroprzedsiębiorstw funkcjonuje niemal wyłącznie dzięki Internetowi i klientom krajowym. Internet stał się dla tych podmiotów ratunkiem przed upadłością.
Zobacz przykłady upadłości białostockich firm.
Sklep odzieżowy >>
Sklep spożywczy >>
Błędy władzy samorządowej
Odpowiedzialność za regres białostockiej gospodarki i odpływ najwartościowszej ludności ponosi niestety władza samorządowa. Przedwyborcze deklaracje prezydenta Truskolaskiego, że będzie tworzyć miejsca pracy brzmią jak ponury żart. W obecnych realiach tworzenie naturalnych miejsce pracy jest niemożliwe bez radykalnej zmiany polityki gospodarczej.
W drugiej części publikacji skupimy uwagę na perspektywach rozwoju białostockiej gospodarki. Napiszemy o:
- roli samorządu w kreowaniu lokalnej polityki gospodarczej,
- znaczeniu i potencjale rodzimej przedsiębiorczości w rozwoju gospodarczym,
- konieczności odbudowy polskiego handlu w Białymstoku i możliwościach miasta w wymianie ze Wschodem;
- szansach dla Białegostoku w związku z kryzysem na Ukrainie;
- znaczeniu kooperacji z ościennymi gminami w tworzeniu miejsc pracy.
Stanisław Bartnik
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
W lokalnych mediach pojawiła się informacja o budowie nowego komisariatu policji przy ul. Wrocławskiej za – uwaga: 10 milionów złotych!
Zobacz artykuł >>
Podawana kwota szokuje w obliczu zadłużenia miasta i zadłużenia państwowego. Widać, że decyzje o wielomilionowych inwestycjach podejmują ludzie, którzy z własnych pieniędzy ich nie realizują, bo gdyby musieli zarobić na budowę, to koszty i priorytety mieliby zupełnie inne.
Ale zacznijmy od początku. Jeszcze całkiem niedawno komisariat policji przez wiele lat mieścił się w dwóch mieszkaniach na parterze 4-piętrowego punktowca z wielkiej płyty na ul. Witosa (powierzchnia około 114 m2). Obecnie policja urzęduje w budynku telekomunikacji na ul. Upalnej 36. Od lat biurowiec ten stoi praktycznie pusty a TP SA próbuje się go pozbyć – jak dotąd bezskutecznie. W Internecie wisi ogłoszenie o sprzedaży za kwotę 2.100.000 zł netto z adnotacją: cena do negocjacji.
Zobacz szczegóły >>
Na budynku znajdują się maszty operatorów komórkowych, więc obiekt nawet teraz zarabia. Z uwagi na fatalną lokalizację dla działalności gospodarczej na biurowiec nie ma chętnych. Realna zatem byłaby cena nie 2,1 mln zł, ale np. 1,5 mln zł.
Jak wskazują koledzy prowadzący firmy w środowisku wolnorynkowym, potrafiący liczyć i odpowiedzialnie gospodarować pieniędzmi, budynek ten z powodzeniem można by wyremontować i adaptować dla potrzeb policji za szacunkowo 1 mln złotych. Więc w bilansie policja mogłaby mieć bardzo dobrą siedzibę za góra 3 mln złotych netto – a nie 10 mln!
Ale to nie wszystko! Władza chcąc polepszyć pracę i skuteczność policji mogłaby szarpnąć się i wyłożyć np. dodatkowy milion na etaty i sprzęt techniczny, bo w dobie rosnącej przestępczości w blokowiskach wydaje się to priorytetem interesu społecznego.
Tak z tematem nowego komisariatu postąpiłby każdy, kto odpowiedzialnie gospodaruje finansami.
Komisariat za 10 mln to niestety nie pierwszy przypadek zachowań przeczących ekonomicznym realiom. Sytuacja jest nieco podobna do sprawy spalarni śmieci. Jak wiemy prywatne firmy (na własny koszt) oferowały władzy budowę systemów zagospodarowania odpadów. Gmina określiłaby tylko wymagania w zakresie poziomu segregacji, przetwarzania surowców wtórnych itp. Miasto zyskałoby nowe miejsca pracy, podatki, nie zadłużałoby się na setki milionów złotych, mieszkańcy korzystaliby z atrakcyjnych stawek za odbiór śmieci. Gospodarka odpadami służyłaby ludziom.
Tymczasem władza zrobiła po swojemu: budowa spalarni za setki milionów, wysokie opłaty za śmieci, barbarzyńskie marnotrawstwo surowców wtórnych, kolejne miliony na składowanie toksycznych popiołów.
Stanisław Bartnik
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Polityka lokalnej władzy polegająca na bezkrytycznym i bezrozumnym preferowaniu obcych sieci handlowych kosztem rodzimej przedsiębiorczości zbiera ponure żniwo.
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Wojna z polską przedsiębiorczością prowadzona w Białymstoku pochłania coraz to nowe ofiary. Szczególnie trudna sytuacja występuje w blokowiskach spółdzielni.
Na osiedlu Zielone Wzgórza, na ul. Różanej, upadł sklep spożywczy działający według relacji mieszkańców około 30 lat. Władza bezrozumnie promująca wielkie sieci handlowe konsekwentnie buduje strukturalne bezrobocie w Białymstoku. Upadek rodzimych firm handlowych to bezrobocie i bieda nie tylko dla kończących działalność. To zmniejszanie się wpływów podatkowych i ograniczanie kanałów dystrybucji dla mniejszych producentów – a więc postępujący regres polskiej gospodarki.
W blokowisku Zielonych Wzgórz (SM Słoneczny Stok) na pierwszy ogień poszły małe sklepiki spożywcze i zieleniaki. Po nich następnym celem może być PSS Społem. Ktoś wydał pozwolenie na postawienie Biedronki w sąsiedztwie Zodiaka przy ul. Wrocławskiej.
Stanisław Bartnik
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Wyspa sobieszewska, ul. Słowików 2, dom jednorodzinny – dobrze wyposażone pokoje 2-, 3- i 4-osobowe z łazienkami i wspólnym aneksem kuchennym. Do dyspozycji telewizja i Internet. Spokojne i zaciszne miejsce, idealne dla poszukujących odpoczynku od zgiełku miasta.
Ulica Słowików znajduje się w zachodniej części wyspy. W otoczeniu domu jest przestrzeń do zabawy dla dzieci oraz miejsce na grilla. "Pod Kasztanem" ma bezpieczny parking na kilka aut. O wszystkie potrzeby turystów dbają bardzo mili i uczynni właściciele.
Ulicę Słowików od Martwej Wisły dzieli kilkadziesiąt metrów. Niedaleko znajduje się rezerwat Ptasi Raj oraz plaża mniej uczęszczana przez turystów – co ważne dla szukających zacisza. Do plaży można dojść groblą dzielącą Martwą Wisłę i jezioro Ptasi Raj lub przez las. Warto zabrać rower bo leśny obszar wyspy posiada ścieżki do spacerów i jazdy rowerowej.
Atutem miejsca jest spokój, swoboda, urokliwość miejsca, niezatłoczona plaża i atrakcyjna cena pokoi. "Pod Kasztanem" najlepiej zatrzymać się przynajmniej na kilka dni. Oprócz słońca niezapomniane będą spacery groblą i brzegiem morza do środkowej części wyspy.
Sobieszewo jest oddalone zaledwie 15 km do Gdańska. Ma sklepy i restauracje z dobrą kuchnią. Warto skosztować świeżej ryby.
Kontakt: 500 620 274, (58) 308 06 56. Zobacz więcej >>
Autor: Stanisław Bartnik