Dorota Kania z "Gazety Polskiej" nie wie w jaki sposób samobójca Grzegorz Michniewicz dyrektor Kancelarii Prezesa Rady Ministrów trafił do wydawnictwa Studio Astropsychologii w Białymstoku. Tam wydał swoją książkę. Samobójstwo popełnił na kilka miesięcy przed katastrofa smoleńską. Jakie związki łączyły go z Białymstokiem?
Środowisko zajmujące się parapsychologią i ezoteryką w Polsce zna się doskonale. Organizują kongresy, sympozja. Studio Astropsychologii prowadzone przez małżeństwo Nawrockich nie jest wcale wydawnictwem "małym". Jest znane w środowisku i wyspecjalizowane w tematyce magii i ezoteryki. Najwięcej tego typu publikacji powstaje w Rosji. Nawroccy dokonywali polskich reedycji prac rosyjskich ezoteryków. Pod płaszczykiem międzynarodowego hobby rosyjscy szachiści mogli penetrować tego rodzaju środowiska w Polsce i zwrócić uwagę na ambitnego i wysoko ulokowanego w establishmencie Michniewicza. Podobno każdemu współpracownikowi Nawroccy stawiają horoskop. Co powiedział horoskop Michniewicza?
Białystok jest wielkim koncentracyjnym obozem pracy przymusowej. Pod tym terminem rozumiem sytuację, gdy człowiek posiadający rodzinę na utrzymaniu jest zmuszany do niewolniczej pracy za 6 zł za godzinę. A przy tym wszystkim jest poniżany i pogardzany jak to niewolnik. W Białymstoku szanuje się takich, którzy pracować nie muszą, szpanują dużą ilością wolnego czasu i pozują na zasobnych finansowo. W Białymstoku poniża się ludzi ciężko i uczciwie pracujących. To miasto dla cwaniaków. Od zawsze tak było.
Plagą w Białymstoku jest donosicielstwo. Donosicielstwo od pokoleń i od wielu lat. To nie tylko sztandarowy donosiciel i szantażysta Kononowicz. Takich podłych kreatur w tym mieście są tysiące. W Białymstoku brakuje etosu pracy. Codziennie tysiące donosicieli szpiclują ludzi pracujących i bezinteresownie wydzwaniają do pracodawców ze skargami na roboli. Takie miasto.
Człowiek posiadający warsztat przynoszący dochód nie będzie miał czasu na destrukcyjne i nie przynoszące zysku działania - donosicielstwo, przestępczość, plotkarstwo. Jak to zmienić? To instytucje państwa i pracodawcy demoralizują społeczeństwo. A więc - karać donosicieli, ośmieszać ich i nie przyjmować bezpodstawnych zgłoszeń.
To także miasto kombinatorów, w którym nadużywa się zwolnień czy wykorzystuje roczne urlopy "dla poratowania zdrowia".
Policjanci, strażnicy miejscy i nauczyciele często pozorują pracę. Byle przetrwać dniówkę bez skargi. Nie przeczę i ja składam skargi na policję, mniej więcej raz do roku.
Z oświadczenia majątkowego Barbary Kudryckiej, która jest także posłanką PO z woj. podlaskiego wynika jasno, że w ubiegłym roku zarobiła 48,6 tys. zł z WSAP. Pani minister, zanim objęła urząd, była rektorem prywatnej białostockiej uczelni. I cały czas z uczelnią współpracuje. Barbara Uljasz, rzecznika prasowego WSAP mówiła mediom, że Kudrycka ze szkołą nie jest już związana, ale, jak teraz twierdzi pani rzecznik, doszło do nieporozumienia. Bo minister rzeczywiście nie prowadzi zajęć ze studentami. Natomiast nie oznacza to, że nie jest pracownikiem szkoły.
Za co Barbara Kudrycka zainkasowała w ubiegłym roku blisko 50 tys. zł? Za opiekę merytoryczną nad doktorantami WSAP. Nie wymaga to prowadzenia regularnych zajęć, a jedynie, jak twierdzi Barbara Uljasz, indywidualnych spotkań.
– W WSAP jestem zatrudniona na pół etatu – mówi natomiast sama pani minister. – Koncentruję się na tym, by asystenci pracujący pod moją opieką rozwijali się naukowo. Dbam też o poziom ich rozpraw doktorskich.
Tylko, że WSAP nie ma uprawnień nadawania stopnia doktora! Dysertacja doktorska powstaje przy ścisłej współpracy doktoranta z promotorem. Nikt postronny nie może ingerować w ten proces. A już pobieranie pieniędzy za to brzydko pachnie korupcją. Mamy tu do czynienia z wielkim skandalem.
Medialne show w spółdzielni. Od dwóch dni w mediach władzy nie milkną krzyki o rasizm w Białymstoku. Zachowania te zdumiewają, bo rzuca się oskarżenia nie znając motywów ani okoliczności zdarzeń. Padają ostre deklaracje rządzących.
Niszczenie mienia w spółdzielni tej i innych białostockich czy regionalnych jest na porządku dziennym. Przestępczość narasta wskutek wadliwej polityki gospodarczej i społecznej. Dzieje się to bez fleszy i medialnych spektakli. Dla "niewyznaczonych czynów" nie wyznacza się nagród i nie robi konferencji prasowych, a sprawy praktycznie zawsze kończą się umorzeniem.
Analogiczną sytuację z dewastacją mieliśmy ostatnio w Hajnówce. Oblano farbą drzwi mieszkańca spółdzielni i według relacji usiłowano podpalić. Ale czy w tamtym przypadku zorganizowano medialne show? Czy doszukiwano się podtekstu politycznego?
Nic takiego się nie zdarzyło. Nikogo z usłużnych władzy mediów sprawa w ogóle nie zainteresowała, a przecież w Hajnówce mieszka mniejszość białoruska!
Podobnie na Słonecznym Stoku. Niszczenie drzwi nie jest niczym nadzwyczajnym. Nawet w mojej klatce ostatnio powybijano szyby, ale wtedy jakoś prezes spółdzielni do spółki z komisariatem konferencji nie robił. Nie powołano też sztabu antykryzysowego i nie wyznaczono nagrody.
Medialne przyprawianie nam wszystkim gęby, że Białystok to rasistowskie czy antysemickie miasto jest nieuprawnione, tak samo jak nieuprawnione jest skazywanie za wznoszenie haseł Bóg Honor Ojczyzna czy precz z komuną.
Ci, którzy inspirują do wywoływania takich nastrojów powinni się zastanowić na swoim postępowaniem.
Osiemnastu młodych Polaków skazały białostockie sądy za rzekome zakłócanie tzw. "Marszu Jedności".
We wrześniu 2011 roku ok. 130 osób: władze miasta, politycy, mieszkańcy, działacze organizacji pozarządowych, przedstawiciele mniejszości narodowych przeszli ulicami miasta w proteście przeciwko serii incydentów o charakterze rzekomo nacjonalistycznym i antysemickim w regionie, m.in. po zniszczeniu polsko-litewskich tablic w gminie Puńsk oraz pomnika upamiętniającego ofiary mordu Żydów w Jedwabnem. Sprawców tych czynów nie udało się ustalić, a śledztwa zostały umorzone.
Udało się jednak skazać osiemnastu mieszkańców Sokółki i Białegostoku, którzy przyszli zamanifestować swój patriotyzm i zaprotestować przeciwko oskarżaniu Polaków o te rzekome zbrodnie. Wszystko wskazuje na to, że owe incydenty to prowokacje. Tablice w gminie Puńsk zamalowali zapewne sprawcy, którzy schronili się za granicą. Za incydent w Jedwabnem powinni ponieść konsekwencje gospodarze terenu, którzy nie uwzględnili konieczności zainstalowania monitoringu.
W każdej takiej sprawie musimy zadać pytanie Qui bono? Kto na tym skorzystał? Nakładanie kar więzienia i grzywien za to tylko, że chłopcy ci szli obok uczestników marszu i wznosili okrzyki, m.in. "Jedna Polska narodowa", "Naszą bronią nacjonalizm", "Precz z komuną", "Nie przepraszam za Jedwabne", "Polska cała tylko biała", "Bóg, honor, ojczyzna" - jest kolejnym skandalem białostockiego sądownictwa. Białostockie sądownictwo nie cieszy się najlepszą reputacją w kraju. Ponadto nikogo nie można karać za słowa! Abstrahując od ich znaczenia. Powołany przez sąd biegły porusza się w innej rzeczywistości kulturowej, jego opinia całkowicie go dyskwalifikuje.
Co więcej, w sprawie o rzekoma napaść na Ormian, ich pełnomocnik Michał Korsak (syn Jerzego Korsaka, który zdaniem Instytutu Pamięci Narodowej był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Andrzej") powiedział: - Każdy człowiek ma prawo do poglądów, nawet i kontrowersyjnych. Bracia P. [oskarżeni o pobicie Ormian] prywatnie mogą nie lubić kogo chcą: Ormian, Chińczyków czy Marsjan. Ale jest granica swobody poglądów, a jest nią przemoc".
Jak widzimy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Podwójne standardy. Osiemnastu skazanych za "zakłócanie" marszu "Jedności" nie stosowało przemocy wobec nikogo. Głosili tylko swoje poglądy. Czy były one antysemickie?
Przytoczmy tu słowa Stanisława Michalkiewicza z jego dzisiejszego felietonu: "w wielu krajach Europy coś rzeczywiście narasta - ale czy to aby na pewno antysemityzm? Bo równie dobrze można to narastające zjawisko nazwać budzeniem się godności narodowej, budzeniem się dbałości o narodowe interesy". Czytaj cały artykuł
Ci młodzi ludzie przyjechali aby zamanifestować swoją dumę z tego, że są Polakami. Dostrzegają oni, że ktoś cynicznie depcze ich godność, że ci którzy dbają o interesy wszelkiej maści odmieńców, mieńszewików, jednocześnienakazuje Polakom wstydzić się Polskości. Cała ta "kolorowa" i rzekomo "niepodległa" wstydzi się barw biało-czerwonych, w dniu flagi zakłada różowe okulary, manifestuje na tęczowo. Sądownictwo, policja i prokuratura działając na zlecenie aktualnie rządzących polityków próbują zastraszać i dotkliwie obciążać finansowo polskich patriotów. Już zapomnieli o wojnie i okupacji, zapomnieli, że to dziadkowie tych dzisiaj skazanych chłopców walczyli o nasza wolność w szeregach WiN, AK i NSZ. Do 1956 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Białymstoku skazywał na kary śmierci polskich patriotów, np. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara".
Dzisiaj w Operze Podlaskiej skandalistka i bluźnierczyni o pseudonimie "artystycznym" "Jezus Maria Peszek" wyśpiewuje "Nie przeleję za to miasto ani kropli krwi", "Wisi mi krzyż". I białostockie sądy jej nie ścigają.
Musimy wspólnie zaprotestować przeciwko prowokacjom, atakom na Polaków, atakom na Kościół katolicki i przyprawianiem mieszkańcom Białegostoku, Polakom i katolikom antysemickiej i ksenofobicznej gęby.
20.03.2013 - białostocki sąd nakazał dziennikarzowi i wydawcy Super Expressu zapłacić 100 tys. zł za naruszenie dóbr osobistych lekarza.Czytaj więcej o surowym wyroku
Marek Czarniawski
Strona 8 z 8
Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.