Białystok jest wielkim koncentracyjnym obozem pracy przymusowej. Pod tym terminem rozumiem sytuację, gdy człowiek posiadający rodzinę na utrzymaniu jest zmuszany do niewolniczej pracy za 6 zł za godzinę. A przy tym wszystkim jest poniżany i pogardzany jak to niewolnik. W Białymstoku szanuje się takich, którzy pracować nie muszą, szpanują dużą ilością wolnego czasu i pozują na zasobnych finansowo. W Białymstoku poniża się ludzi ciężko i uczciwie pracujących. To miasto dla cwaniaków. Od zawsze tak było.
Plagą w Białymstoku jest donosicielstwo. Donosicielstwo od pokoleń i od wielu lat. To nie tylko sztandarowy donosiciel i szantażysta Kononowicz. Takich podłych kreatur w tym mieście są tysiące. W Białymstoku brakuje etosu pracy. Codziennie tysiące donosicieli szpiclują ludzi pracujących i bezinteresownie wydzwaniają do pracodawców ze skargami na roboli. Takie miasto.
Człowiek posiadający warsztat przynoszący dochód nie będzie miał czasu na destrukcyjne i nie przynoszące zysku działania - donosicielstwo, przestępczość, plotkarstwo. Jak to zmienić? To instytucje państwa i pracodawcy demoralizują społeczeństwo. A więc - karać donosicieli, ośmieszać ich i nie przyjmować bezpodstawnych zgłoszeń.
To także miasto kombinatorów, w którym nadużywa się zwolnień czy wykorzystuje roczne urlopy "dla poratowania zdrowia".
Policjanci, strażnicy miejscy i nauczyciele często pozorują pracę. Byle przetrwać dniówkę bez skargi. Nie przeczę i ja składam skargi na policję, mniej więcej raz do roku.