Białystok 2006-03-25
Jednoblokowa spółdzielnia "Malutka" wydzielona przy ul. Młynowej w Białymstoku z majątku SM Rodzina Kolejowa
Nazywam się Andrzej Drozdowski, jestem społecznym prezesem SM „Malutka” w Białymstoku. Na prośbę Pana Bartnika, przesyłam do Państwa biuletynu parę słów o tym jak jest w znacznie mniejszej spółdzielni.
Nasza spółdzielnia powstała w drodze podziału SM „Rodzina Kolejowa” w Białymstoku, w trybie art108A ustawy Prawo Spółdzielcze w ten sposób, że z 7 jej budynków mieszkalnych powstała nowa spółdzielnia. Samodzielną działalność rozpoczęliśmy 01.09.2003 r.
Mamy 165 mieszkań i 15 lokali użytkowych, wszystko na prawach spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, wybudowane w latach 1990-1994. Zatrudniamy sprzątaczkę, konserwatora i księgową. Elektryk, hydraulik, kominiarz i kto by jeszcze nie był potrzebny, wystawiają faktury za wykonane prace. Reszta (zarząd i rada nadzorcza) pracuje społecznie, w końcu robią to dla siebie.
Patrząc na to co udało się zrobić przez te dwa lata, aż dziwię się, ile kiedyś trzeba było poświęcić energii na przekonanie ludzi, że warto „się oddzielić” od największej spółdzielni w mieście. Najbardziej ludzi przekonały wyliczenia, ile pieniędzy płacimy na remonty do „wspólnego kotła”, a ile z tego idzie na nasz blok, potem kwestia wyobraźni, co byśmy zrobili, gdyby te pieniądze zostały na naszym podwórku. Poza tym, w wielkiej spółdzielni nie było mowy, aby sprawdzić co się z naszymi pieniedzmi dzieje, wiadomo tylko, że trzeba płacić, a w swojej postanowiliśmy: faktury mają być jawne, tak samo umowy z kontrahentami. Jakoś nam się to wszystko udało, uchwała podziałowa, podpisy, zebranie założycielskie, rejestracja. Potem zostało tylko systematycznie pracować.
Co nam to dało? Czynsze są mniejsze. Wykonaliśmy dużo prac remontowych. Każdy może sprawdzić przelew po przelewie gdzie wydano pieniądze. W ramach czynszu mamy i konserwację domofonów i homologację wodomierzy. Poza tym, korzystając z łaskawości miasta (duża bonifikata) zamieniliśmy wieczystą dzierżawę we własność. Gdy przyjdzie do uwłaszczania mieszkań, będziemy mieli udziały w gruncie własnym. Przy okazji zrobiliśmy porządek w ewidencji geodezyjnej i w księgach wieczystych. No i te remonty, 75% dachów – pokryliśmy grubą papą termozgrzewalną, Na 15 lat mamy spokój. Wszystkie drzwi do klatek schodowych – wymienione, domofony – nowe, z 17 lamp parkingowych wymieniliśmy już 4, dużą ilość termozaworów w mieszkaniach, odpowietrzników, i innych drobiazgów. Odmalowaliśmy detale architektoniczne, place zabaw. Doprowadziliśmy też do modernizacji węzła cieplnego i dociepliliśmy jego pomieszczenie. No i nasza największa rzecz – nowy kolorowy chodnik. Ceny mieszkań w naszej spółdzielni są wysokie, ale chętnych do odkupienia nie brakuje. Jakoś skończyły się plotki, że tu się szykuje jakiś przekręt, czy wymądrzanie się, że taka mała spółdzielnia to się nie utrzyma, zbankrutuje. Rozliczanie ciepła robimy w ciągu miesiąca od zakończenie cyklu rozliczeniowego, a nie w ciągu trzech, jak było w starej, a zaliczki są ustawione tak nisko, aby zwracać jak najmniej pieniędzy, mało płacimy, mało mamy zwrotów. Jeśli ktośchce przeglądać wyciągi z banku, ile za co płacimy, lub faktury, to proszę bardzo, a jak znajdzie tańszego oferenta, chętnie porozmawiamy. Oczywiście są problemy, lista potrzebnych remontów jest strasznie długa, przecież przez 10 lat pobytu w starej spółdzielni nie było remontu klatek schodowych, niedługo trzeba wymienić place zabaw na drewniane z unijnym atestem, w niektórych ścianach stwierdziliśmy brak styropianu i robią się grzyby, nasze trawniki przypominają zachwaszczone łąki, a nowe drzwi też wymagaja konserwacji, ale po pierwsze są to nasze problemy, a po drugie, sami na pewno powolutku je rozwiążemy.
Pozdrawiam,
Andrzej Drozdowski