W spółdzielni, w której jestem członkiem, nieświadomi wagi sprawy mieszkańcy a przede wszystkim pożyteczni idioci z rady nadzorczej uchwalili, że dla celów rozliczeniowych i w celu wyodrębniania mieszkań będzie ustalona notarialnie i geodezyjnie jedna, wielobudynkowa (22 duże bloki po około 50 mieszkań każdy) nieruchomość na jednej działce. I w związku z tym z moimi oczekiwaniami, czy żądaniami o indywidualne rozliczanie nieruchomości mogę iść, czy pisać na Berdyczów. Podobnie rzecz ma się z możliwością uzyskania premii gwarancyjnej z książeczki mieszkaniowej.
Przypuszczam, że nawet jeśli stosowna regulacja miałaby się znaleźć w ustawie (jestem niemal pewien, że już wiceminister Smolińskie ze swoją urzędniczą ferajną) nie dopuści do obarczania prezesów wraz z urzędnikami spółdzielnianym obowiązkiem rozliczania każdej, jedno budynkowej nieruchomości,nie wspominając o wyodrębnionych mieszkaniach.
Jeszcze jako ciekawostkę dodam, że w spółdzielni, w której jestem członkiem po pierwsze po cichu a po drugie bezprawnie rozdysponowano kilka mieszkań służbowych, po dozorcach prywatnym osobom, nie będących członkami spółdzielni po cenach sięgających kosztu wkładu budowlanego, jaki płacili posiadacze mieszkań o statusie lokatorskim. Mieszkania te już dawno zostały przez znajomych króliczka wykupione za kilka tysięcy i przekształcone na wyodrębnione. Jak szacowałem w skali całego kraju, na 5 mln mieszkań tak skradziono nam wszystkim członkom spółdzielni około 120 tys. mieszkań . Czy na tym forum ktoś na to zwrócił uwagę? Czy skala i o ile przekracza złodziejską prywatyzację i reprywatyzację w Warszawie, Łodzi, Krakowie i gdzie tam jeszcze? I co, i fajnie jest?
Albo inny przykład - zarząd w spółdzielni w której jestem członkiem sam sobie przydziela nagrody, powtarzam sam sobie, bez pytania o zgodę rady nadzorczej. Mówiłem o tym na ostatnim walnym zgromadzeniu. I co, jak myślicie, czy to kogoś ruszyło, czy ktoś cośkolwiek chciał z tym cośkolwiek robić? Oczywiście, że nie.
Kolejny kwiatek z osiedlowo-spółdzielnianego ogródka - mamy utworzony z "dobrowolnych" wpłat po 2 grosze z metra kwadratowego mieszkania fundusz ubezpieczeniowy na wypadek klęsk żywiołowych, ponad 230 tys. zł ulokowane na lokacie bankowej. Osiedle-spółdzielnia systematycznie zalewana jest przy dużych opadach deszczu, bo nie ma kanalizacji deszczowej. Zalewane są piwnice, garaże i lokale użytkowe. Spółdzielnia jest ponadto osobno ubezpieczona w Ergo Hestia na wypadek właśnie pożarów, zalań itp. Myślicie, że choćby złotówka trafiła do użytkowników lub właścicieli lokali, piwnic i garaży? Nic z tego. Mówiłem o tym na ostatnim walnym zgromadzeniu członków. Czy kogoś to ruszyło? Sami sobie odpowiedzcie. Oczywiście zastanawiam się, czy podobnie jest w innych spółdzielniach? Pewnie tak. I pewnie tak jak u nas oczywiście i mieszkańcy, i członkowie rady nadzorczej nic z tym nie robią!!!!
Wiem, że niektórzy forumowicze chcieliby, żebym niczym średniowieczny herold chodził z tubą po osiedlu i nawoływał mieszkańców do przebudzenia, do działania. Niedoczekanie. Już raz wrzucałem do skrzynek pocztowych mieszkańców osiedla informacje - i co - i nico - zero reakcji. Już raz mnie prezes z inicjatywy członków rady nadzorczej oskarżył o zniesławienie za ogłaszanie w czasie walnego zgromadzenia i na stronie internetowej tego typu rewelacji. Nie muszę dodawać, że pies z kulawą nogą, poza kilkoma osobami z tego forum nie przyszedł mi z pomocą, wsparciem z osiedla i z Warszawy, jak musiałem stawać przed sądem karnym. A są i tacy, którzy na tym forum nawoływali i nadal nawołują w takich sytuacjach - a radź se sam. No to se radzę.
Na szczęście dzięki pomocy jednego z naszych dzielnych forumowiczów uzyskałem pomoc ze strony prawnika, i mam nadzieję, że sobie w kolejnej rozprawie poradzę lepiej, niż do tej pory.
Na koniec refleksja o nomokracji - no nasze nieszczęście polega na poddawaniu się dyktatowi prawników i ślepe trzymanie się przepisów - ustaw, statutów, regulaminów - a gdzie duch, a gdzie istota, STWIERDZENIE FAKTU, ŻE TO MY, CZŁONKOWIE JESTEŚMY WŁAŚCICIELAMI SPÓŁDZIELNI (WBREW STWIERDZENIU BYŁEGO SĘDZIEGO SĄDU NAJWYŻSZEGO (znanego z "taśm") O TYM, ŻE SPÓŁDZIELNIA TO NI PIES, NI WYDRA, TO COŚ NA KSZTAŁT ŚWIDRA. Od tego trzeba zaczynać wszelkie rozmowy, dysputy i dyskusje.
A.M.