Tak się dzieje w wielu spółdzielniach mieszkaniowych w Polsce !!!
Remont zaczął się w kwietniu i ma potrwać do nie wiadomo kiedy. Mieszkańcy protestują, bo uwięzieni w domach, przez balkony mają kontakt ze światem.
W blokach spółdzielni mieszka wiele starszych, samotnych osób, dla których balkon w czasie epidemii jest jedyną okazją do kontaktu ze światem.
Teraz na balkon wyjdą nie wiadomo kiedy. Całe lato zabrali. Oklejają okna, zamkną loggię. Cały ich świat.
To jak teraz na balkonie posiedzieć? Jest huk, pylenie. Dochodzą też problemy techniczne: osoby starsze radzą sobie same ze sprzątaniem balkonu przed remontem, nie odinstalują szyb, a nikt im nie pomoże, bo nikogo nie wpuszczą do domu.
Pani Janina na przykład ma 80 lat i 1500 zł emerytury. Drugi raz balkonu nie oszkli, jeśli zniszczą go robotnicy. Mieszkańcy chcą mieć bezpieczne, ładne balkony, ale to nie jest czas na remont.
Protesty mieszkańców, nie wywarły wrażenia na zarządzie spółdzielni. Ponoć analizował ustawy i rozporządzenia „covidowe” i takiej sytuacji ustawodawca nie przewidział. Zarząd powołuje się na umowę, której musi dotrzymać. Ale każdą umowę można renegocjować.
W lokalnej telewizji prezes w wywiadzie, pokazał swoją pogardę wobec potrzeb członków spółdzielni informując, że on wie lepiej co jest dobre dla mieszkańców.
Nie pamięta jednak o tym, że zarząd spółdzielni mieszkaniowej to najemny pracownik, wynajęty przez mieszkańców do administracji ich nieruchomością i powinien pracować na rzecz mieszkańców, szanując ich potrzeby.
O tej podstawowym prawie spółdzielczości wiele zarządów notorycznie zapomina.