Prezes Jan Siarhiejuk energicznym krokiem wparował do okazałego gabinetu. Gabinet zaprojektowany był według najnowszych trendów. Czarny, skórzany fotel za 14 tysięcy netto ustawiony był na podeście. Z drugiej strony biurka ustawiona była kozetka dla interesantów, ze specjalnie zdeformowanymi sprężynami. Delikwent zapadał się na tym przybytku i widział nad sobą na wysokości półtora metra okazałe tłuste oblicze prezesa.
Prezes postawił na lśniącym blacie mahoniowego biurka elegancką, brązową teczkę Esselte z wołowej skóry. –Jadźka - krzyknął do sekretarki - za 15 minut zebranie prezesów - A teraz nie przeszkadzać mnie. Ja mam brejka.
Kiedy został sam, podekscytowany wysypał zawartość teczki na biurko. Posypały się pety, obsmarkane chusteczki, jakieś dawno niepotrzebne prezerwatywy, i ulubione dropsy prezesa luzem, obsypane w machorce. W tym całym bajzlu odnalazł lśniącą jak brylant mosiężną tabliczkę, którą właśnie odebrał od grawera. Ona właśnie, wytarta rękawem, była przedmiotem zachwytu i podziwów Siarhiejuka. Na tabliczce wyryty był napis: „Inrzynier Jan Siarhiejuk. Prezes banku w Szepietowie”.
-O jaka ty ładna, krasawica – cmokał z podziwu oglądając blaszkę pod światło.
Kiedy spłoszeni zastępcy prezesa znaleźli się w gabinecie Siarhiejuk rzucił władczo:
- Siadać malcziki. Kupujem bank w Szepietowie
Ale prezesie, przepisy...-oponowali nieśmiało zastępcy – Nie możemy prowadzić działalności zarobkowej
-Nu co przepisy, ja, już tabliczkie zamówił, o jaka błyszczy się patrzcie– zaciągał prezes z ukraińska –Ta 7 milionów nie majątek, zapłacim za udziały.
-Piękna, ale Panie Prezesie ośmielam się zauważyć bank w Szepietowie już kupiony. Za 7 milionów są tylko banki w Zabłudowie i w Boćkach. Można też odkupić Szepietowo za 10 milionów.
-Co w jakich Boćkach, dupa w Boćkach. Ja nie będe wymieniał tabliczki. Zaraz dam wam brakujące 3 miliony. Odwrócić się szelmy. Co zachciało się podglądać moje szyfrowanie.
I Siarhiejuk począł otwierać ukryty we wnęce sejf. Przed zdumionymi nosami wiceprezesów wyrosła kupka nowiutkich banknotów stuzłotowych.
-Macie tu 3 miliony z mojej krwawicy, od ust odejmuje sobie. Ja chcę jutro w Szepietowie być prezesem. Paszli won.
Gdy prezes został sam spojrzał na swoją bezcenną tabliczkę.
- Nasz bank, on jest nasz – zachłystywał się. Jego oczy zaiskrzyły się eterycznie – Siergiejek lubi banki, cały nasz malutki banczek, maj preszjus...
[cdn]
autor / źródło:
Weronika Zielonogórska