Nowy prezes spółdzielni „Pochmurne Wzgórze” Ćwierćjaniuk wcale nie był taki nowy. Nie minęło jeszcze dwie dekady jak osobiście przecinał wstęgę na pomniku towarzysza „Wiesława”, który był krótko chlubą i ozdobą osiedla,a teraz zapomniany i zakurzony spoczywał w spółdzielnianych magazynach. Pierwszym miejscem, do którego udał się nominat był właśnie ów składzik.
Ćwierćjaniuk stanął na baczność przed spiżowym odlewem by złożyć wyrazy oddania za pomyślność i fart, którego mu nie brakowało, mimo zmieniających się konfiguracji politycznych. Ćwierćjaniuk zawsze spadał na cztery łapy i potrafił się zawsze ustawić. Tak było i tym razem, gdy do władzy doszła prawica – on zamienił fotel wojewody na wygodną synekurę w zarządzie spółdzielni, której był przecie współtwórcą w poprzedniej epoce.
– Towarzyszu Wiesławie! Nieudolny i skompromitowany pijaczyna prezes Siarhiejuk odchodzi na emeryturę. Nie radził sobie z blokersami i innymi dłużnikami, którzy wchodzili mu do gabinetu i mówili wprost: „Ty mne chate dał, ja płacić czynszu ne budu”. Nadejszła wiekopomna chwila. Poprawimy finansowy bilans spółdzielni. Podniesiemy czynsze, wybudujemy hipermarket, dla biedaków eksmisje – bez litości! I odsetki karne! Oto zbliża się dla nas czas żniw. Toć mnie nikt nie ośmieli się krytykować. Mam wszystkie atrybuty nowoczesnego menedżera: teczkę, laptopa, trzy niebieskie koszule żona Wala wyprasowała dla mnie. Jestem gotów objąć te odpowiedzialne funkcje. „Wyklęty powstań ludu…”– zaintonował prezes.
[cdn…]
autor / źródło:
Weronika ZIELONOGÓRSKA