Czerwcowy piknik działaczy klubu sportowego „Pochmurne Wzgórze” zapowiadał się niezwykle atrakcyjnie. Rekreacyjny ośrodek klubu w Doktorcach położony malowniczo w zakolu Narwi przyciągnął w sobotni wieczór całą zgraję wygłodniałych, wyposzczonych i spragnionych mocnych doznań zaprzyjaźnionych działaczy oraz pracowników administracji na czele z wiceprezesem spółdzielni i jednocześnie głównym prezesem klubu Wołodzią Jaroszewiczem. Znany z tęgiej głowy do mocnych trunków prezes osobiście wtaszczył na salę bankietową kontener z „Monopolową” i ustawił go ostrożnie na środku suto zastawionego stołu. Z półmisków patrzyły na konsumentów martwe oczy upieczonych w całości prosiaków i bażantów, faszerowanych szczupaków i karpi, pobudzając ślinotok i chuć całej wygłodniałej zgrai. Całe przedsięwzięcie finansowano z dotacji spółdzielni „Pochmurne Wzgórze” dla klubu o tej samej nazwie, więc uprzedzeni kucharze i kelnerzy dopilnowali, aby biesiadnikom niczego nie brakło.
- Podsumujemy dziś miniony rok działalności klubu - zabrał głos prezes Jaroszewicz.-Obfitował on w spory sukces: sekcja modelarska zdobyła 11 miejsce na 12 ekip startujących w Gminnych Zawodach Składania Papierowych Samolocików w Pcimiu Dolnym. A co najważniejsze nasza spółdzielnia dofinansowała z wpływów czynszowych działalność naszego klubu kwotą 400 tysięcy złotych. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie, kiedy ja zostanę głównym prezesem, uda nam się wyprowadzić z kasy spółdzielni czterokrotnie więcej pieniędzy. Tego wszystkiego wam i sobie życzę, wznoszę toast na pohybel warchołom i abstynentom! Znacie kawał o apostołach? Jedzcie pijcie a po stołach nie rzygajcie!
Oklaskom, wiwatom, toastom i przepijaniom nie było końca. Cygańska kapela przygrywała skocznie do apetytu, zabawa rozwijała się w najlepsze, a kiedy wszystkim kurzyło się już nieźle z czubów, działacze bełkotliwym głosem skandowali hasło klubu: „Przez sport do wychowania młodzieży w trzeźwości”.
Tym razem pijackiej wpadki nie było. Gdy zabawa dobiegała końca, na zmęczonych działaczy czekał podstawionyautokar. Na czele pochodu do autokaru kroczył wiceprezes Jaroszewicz znany z jazdy samochodem po pijaku. Tryumfalnie zakomunikował gościom: „Ot ja dziś kluczyki do mazdy w domu zostawił, nie przyłapiecie mnie pismaki na kolejnej wpadce”. Odwrócił się, a zawstydzeni działacze odwracali dyskretnie oczy od dziwnego sublimatu który okrywał pół płaszcza na plecach prezesa. Wielki krowi placek, wyprodukowany z nadnarwiańskiej ekologicznej trawy zdawał się być pieczęcią dla optymistycznych zapowiedzi prezesa.
[cdn…]
autor / źródło:
Weronika ZIELONOGÓRSKA