Po przeszło pół roku od aneksji Krymu możemy mówić o nieformalnym układzie Merkel-Putin.
2 marca 2014, po putinowskiej aneksji Krymu, napisałem, że Rosja nie zdecyduje się na wojnę kontynentalną z Ukrainą. Zobacz wpis >>
W prologu konfliktu wydawało się, że Unia pozostanie zjednoczona i w obronie własnych interesów gospodarczych i politycznych będzie mówić jednym głosem: głosem sankcji i izolacji Putina.
Tymczasem zrealizował się inny zaskakujący scenariusz: Putin zdołał podzielić Unię dogadując się z Niemcami pod głowami mniejszych państw. Porozumienie Merkel-Putin, bardzo niebezpieczne dla Europy, utorowało Rosji drogę do agresji. Wcześniej stary kagiebista sondował Zachód grą zielonymi ludzikami nie będąc pewnym reakcji znaczących państw zachodnich. Gdy jednak porozumiał się z Niemcami i dostał akceptację na prawdopodobnie rozbiór Ukrainy, przystąpił do zdecydowanej akcji. Dziś za śmierć tysięcy ludzi na Ukrainie i niszczenie tego kraju odpowiada nie tylko Putin, ale też współodpowiadają Niemcy.
Nieformalny układ Merkel-Putin jest odmianą porozumienia Ribbentrop-Mołotow, które jak pamiętamy doprowadziło do rozbioru II Rzeczypospolitej. Dziś w analogicznej sytuacji znalazła się Ukraina.
Merkel rozbija Unię dla partykularnych ambicji budowania wpływów, eliminacji USA z polityki europejskiej i ekonomicznego podporządkowania słabszych państw. Ze szkodliwych ambicji Niemiec skrupulatnie korzysta Putin.
Zaistniała sytuacja bezpośrednio zagraża interesom i bezpieczeństwu Polski. Oddanie Ukrainy na pożarcie rosyjskiemu niedźwiedziowi to groźba późniejszego pożarcia przystawek w postaci Litwy, Łotwy i Estonii. W dalszej perspektywie może przyjść kolej na nas. W końcu: "kurica nie ptica, Polsza nie zagranica".
W polskim interesie leży więc wsparcie Ukrainy bez względu na trudną przeszłość. Można ryzykować twierdzenie, że niepodległość Ukrainy jest gwarantem suwerenności Polski.
Stanisław Bartnik