Prezesa Siarhiejuka obudziły poranne promienie wiosennego słoneczka rozkosznie padające do okien jego sypialni w willi w Złotopolicach. Rześki i wypoczęty dokonywał porannych ablucji, niecierpliwie zerkając w stronę szafy. Wreszcie przyszła pora, aby wyciągnąć swoje ulubione gadżety. Prezes umalował brwi, uszminkował usteczka, założył tupecik, zapiął podwiązki, wyciągnął mikrofon do karaoke i stając przed olbrzymim kryształowym tremo próbował przypomnieć sobie swój kolorowy, nieodległy przecież sen.
-„I had a dream”, czy jakoś tak - zamruczał. – Miałem sen, że mała dziewczynka, córka prezesa zarządu i syn członka rady nadzorczej spacerują razem po słonecznym osiedlu „Pochmurne Wzgórze” trzymając się za rączki, bawią się na huśtawkach, zachwycają się pięknie przystrzyżonymi trawnikami, na których rosną krokusy i stokrotki.
Miałem sen, że autobusy nr „8” i „21” mają przyciemnione szyby, spoza których nie widać, smutnych, szarych i zmęczonych twarzy mieszkanek osiedla, wracających po ciężkim dniu harówy z siatkami zakupów.
Miałem sen, że ulica dojazdowa do osiedla ma wydzielony pas ruchu „Tylko dla prezesów”, gdzie można śmigać naszymi pięknymi limuzynami, bez obawy kolizji z jakimś prostakiem, albo rachityczką na przejściu dla pieszych.
Miałem sen, że w głębi osiedla, daleko pod lasem, odgrodzone od wścibskich oczu, stoją baraki dla biedoty, blokersów i innych dłużników, ze smrodliwymi wygódkami na zewnątrz.
Miałem sen, że ubodzy lokatorzy, których nie stać na płacenie wysokich czynszów, są tam przymusowo przesiedleni, a swoje pieniądze wpłacają do kasy spółdzielni na spłatę zaległych, zaciągniętych nieopatrznie dawno temu kredytów.
Miałem sen, że ich zadłużenie wciąż rośnie i rośnie. Miałem sen, że funkcje prezesów i rady nadzorczej są dziedziczne. I wierzę, że wkrótce wszystko to się spełni, bo to jest słuszne i uzasadnione, a moja wnuczka i syn przewodniczącej Najwyższej Rady założą dynastię, która będzie przez wieki niepodzielnie rządzić osiedlem, przeznaczonym dla ludzi bogatych, ustawionych i płacących chętnie i bez szemrania wysokie czynsze.
Postać Jaśka Siarhiejuka jest wymyślona, autorka nie ponosi odpowiedzialności za nieodpowiedzialne i niczym nieuzasadnione skojarzenia przewrażliwionych czytelników. [cdn…]
autor / źródło:
Weronika Zielonogórska