Decyzja szkoły to więcej niż błąd, to cios w społeczność katolicką.
Nie wiemy jak potoczy się droga życiowa tej młodej dziewczyny. Z pewnością ma poczucie krzywdy i kto wie, czy za kilka lat nie stanie na czele ruchu młodych aborcjonistek. Młodzi ludzie zazwyczaj są pewni, że ich rodzice podejmują właściwe decyzje. Prawdziwy sukces wychowawczy dyrekcja i ciało pedagogiczne odniosłyby wtedy, gdyby pod wpływem córki, jej wpływowy ojciec zmienił swoje barbarzyńskie podejście do mordowanych, niewinnych dzieci.
Wszyscy pamiętamy sprawę uczennicy katolickiego liceum w Białymstoku, która stała na czele ruchu aborcjonistek. Szkoła usunęła ją, zamiast wystawić oceny negatywne. Bo z pewnością tamta dziewucha nie zasłużyła na to, aby zostać dopuszczoną do egzaminu dojrzałości.
A czy egzamin dojrzałości zdała dyrektor placówki, która podjęła tę decyzję. „Szkoła katolicka w Polsce dyskryminuje, wyklucza” - będą oburzać się postępowcy od Kalifornii po Tel Aviv. O taki obraz Polski w świecie chodzi. Dziś wszyscy musimy stanąć na froncie walki o godny wizerunek Polaka-katolika. Najpoważniejszym problemem szkolnictwa w naszym kraju jest selekcja kadr zarządzających oświatą. Dyrektorzy placówek muszą wykazać się odwagą i podjąć osobiste ryzyko przeciwstawienia się planom wyrugowania katechezy ze szkoły publicznej w Polsce. Nawet za cenę własnej kariery.
To ksiądz proboszcz z parafii Szymona Hołowni jest odpowiedzialny za wykreowanie go jako „chłopaka z Piasta”, „fajnokatolika”. Obecny marszałek sejmu nigdy nie był dla mnie autorytetem. Jego postępowanie w sprawie zorganizowania referendum w kwestii uśmiercania chorych dzieci jest haniebne. My katolicy powinniśmy modlić się, aby córka Hołowni nie poszła w jego ślady. I to będzie nasze zwycięstwo.
Marek Czarniawski