W 2019 roku globalny rynek biodruku 3D wyceniono na 586,13 mln USD. A biodrukowanie 3D pokonuje kolejne granice, w planach ludzkie narządy.
Według raportu Research and Markets wartość rynku biodrukowania 3D osiągnie do 2025 roku 1949,94 mln USD. Biodrukowanie ma zastosowanie w medycynie, farmacji, kosmetologii. A technika coraz bardziej zaskakuje. To, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, dziś staje się czymś naturalnym.
Biodrukowanie 3D wchodzi na kolejne etapy w poszczególnych gałęziach związanych z medycyną i opieką zdrowotną. Naukowcy zajmują się testowaniem biotuszu, który stwarza ogromne możliwości drukowania kości, tkanek i całych narządów. Coraz częściej mówi się, że biodruk jest przyszłością transplantologii. Narząd będzie można dopasować do pacjenta, pod kątem kształtu, składu oraz budowy. Dzięki pobraniu komórek od pacjenta oczekującego na przeszczep i zastosowaniu ich przy drukowaniu narządu, można znacznie skrócić czas oczekiwania na organ i zmniejszyć ryzyko odrzucenia. Przy użyciu komórek tkanki tłuszczowej już zostało wydrukowane w pełni ukrwione serce. A biodrukowanie 3D to znacznie większe możliwości, choćby sztuczna rogówka.
Biodrukowanie 3D przyczynia się również do obniżenia kosztów tworzenia nowych leków. Niestety są to gigantyczne pieniądze, a sam proces wprowadzenia nowego leku ciągnie się latami. Nie wspominając o testach. Leki testowane są na sztucznych tkankach i zwierzętach. Stąd liczne niepowodzenia, gdy dochodzi do testów wśród ochotników. Rozwiązaniem może być drukowanie tkanek zbliżonych do ludzkich. Tuszem są żywe komórki ludzkie. Tego typu tkanki mogą być nie tylko wykorzystane do testów nowych leków, ale również mogą zastępować chore tkanki w ciele człowieka.
Najszybciej rozwijające się póki co rynki biodruku 3D to Azja i Pacyfik.