Epidemie od wieków przetaczały się przez świat, nie szczędząc mieszkańców polskich ziem. Izolacja już wtedy była postrzegana jako sposób na walkę z zarazą.
Pierwsze śmiertelne żniwo, o którym znaleźć można większe wzmianki, zebrała na polskich ziemiach dżuma. Szalejąca w XIV wieku w Europie obeszła się z nami dość łagodnie, ale wracała jak bumerang przez trzysta kolejnych lat i nie była już tak łaskawa. Najbardziej dżumą dotknięty był Kraków, gdzie przez dwa i pół wieku odnotowano 92 epidemie dżumy. Wracała ona nawet co rok, zbierając śmiertelne żniwo. Dżuma jest chorobą bakteryjną, którą można się zarazić drogą kropelkową bądź przenoszą ją pchły, mające wcześniej kontakt z gryzoniami. Władcy, by chronić się przed morowym powietrzem, wyjeżdżali do najmniej zaludnionych zakątków. Co okazywało się dobrym sposobem na kolejne fale epidemii. Przodkowie starali się zatrzymać zarazę zawieszając życie instytucji, nie pracowały sądy, trybunały, opóźniane były uroczystości pogrzebowe, przykładem przełożone o rok ostatnie pożegnanie Anny Habsburżanki. Kolejne fale zachorowań próbowano przewidywać na różne sposoby. Piotr Umiastowski, filozof i lekarz, wskazywał na znaki pojawiające się przed epidemią. Były to komety, zwiększona liczba żab czy śmierć psów, które pojono poranną rosą. A epidemie niestety nie były jedynym problemem tamtych czasów. Równolegle z ich występowaniem toczyły się wojny. A wojska przenosiły zarazę z jednych krajów do drugich. Pierwsze zwycięstwo w walce z dżumą przypada dopiero na koniec XIX wieku. Chińskim lekarzom udało się wyizolować pałeczkę dżumy. W ciągu kilku następnych lat zaobserwowali oni również, że podobne objawy mają szczury, a ludzie, którzy umierali, mieli na ciele ślady po ugryzieniach od pcheł. Połączyli fakty i po kilku wiekach od wystąpienia choroby, udało się określić jej przyczynę. Wynalezienie antybiotyków i szczepionki to kolejny krok w walce z dżumą. Szybko podjęte leczenie zmniejsza śmiertelność każdej postaci dżumy.
Wiek XIX okazał się wyzwoleniem od czarnej śmierci, ale za to przyszła cholera. Wymioty, biegunka, utrata masy ciała, dziwne plamy na ciele- tak objawiała się ta choroba. Kupcy jeżdżący między innymi do Indii nazwali ją kholera, czyli upływ żółci. Początkowo traktowana z przymrużeniem oka, jako egzotyczna choroba uderzająca w najniższe warstwy. A tymczasem po cichu zaczęła zbierać swoje żniwo we wszystkich warswach społecznych, również wśród rządzących. W Polsce pojawiła się wraz z wojskiem rosyjskim w 1831 roku. Zgodnie z oficjalnymi danymi na cholerę zmarło ok 13 tys. mieszkańców Królestwa Polskiego. W latach 40. XIX wieku przyszła kolejna fala, ale szalały również inne choroby, między innymi tyfus, nie wspominając o panującym głodzie. W 1883 roku Robert Koch odkrył bakterię wywołującą cholerę, a także wąglika i gruźlicę. Poprawiono warunki sanitarne, szczególnie pilnując jakości wody, dzięki czemu trzecia fala cholery pod koniec XIX wieku nie doprowadziła do dużej śmiertelności na ziemiach polskich. Odkrycie źródła choroby miało wpływ na rozwój sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, przyczyniając się do poprawy warunków życiowych.
W XX wieku przez świat i Polskę przetoczyła się hiszpanka. Rozprzestrzeniała się bardzo szybko. Śmiertelność jest trudna do oszacowania, przyjmuje się, że była na poziomie 5-10 proc. Najbardziej niebezpieczna była dla ludzi młodych i w średnim wieku (20 – 40 lat). Pierwsza fala była łagodna, kolejne już nie były takie łaskawe. Według niektórych szacunków zabiła nawet 50 mln ludzi na świecie. W Polsce pierwsze przypadki odnotowano w lipcu 1918 roku. Dręczyła nas przez około 4 miesiące. Niestety danych jest niewiele. I prawdopodobnie liczba odnotowanych zgonów, 1189, jest zaniżona. Czas, gdy szalała hiszpanka, przypadł w momencie odzyskania niepodległości. Na tym głównie skupiała się prasa, ale nekrologi potwierdzały umieralność na hiszpankę. Nie bez przyczyny była nazywana trzydniówką. Jeszcze z rana człowiek był zdrowy, a wieczorem w stanie agonalnym. Mawiało się martwy jak Hiszpan, nawiązywało to do śmierci w wyniku tej choroby. Jak z nią walczono? Stawiano na higienę, czyli częste mycie dłoni. Mówiono również o piciu dużej ilości płynów. Wskazywano na aspirynę jako lek, który leczy hiszpankę. Niestety wielu zmarło w wyniku jej przedawkowania. Mimo zaleceń, euforia związana z odzyskaniem niepodległości była tak duża, że ludzie nie potrafili odmówić sobie bycia razem. Hiszpanka w końcu sama wygasła. W prasie z ówczesnych czasów można przeczytać, że śmiertelność była ogromna, całe rodziny leżały w gorączce, nikt nie chodził na pogrzeby bo wszyscy członkowie rodziny byli chorzy. A stolarze nie robili nic tylko trumny.
W wakacyjny czas, w lipcu 1963 roku we Wrocławiu podniesiono kolejny alarm, Bonifacy Jedynak, wrócił najprawdopodobniej z Azji z ospą prawdziwą. A ta jak się już wydawało była u nas pokonana! Wrocław na kilka tygodni został otoczony kordonem sanitarnym. Choć przewidywano, że choroba będzie się rozprzestrzeniać przez miesiące, wygasła po 25 dniach. Zachorowało 99 osób, z czego 7 zmarło. 98% ludności miasta otrzymało szczepionkę. Wszyscy, którzy byli podejrzani o kontakt z osobą zarażoną, byli umieszczani w izolatorium. WHO prognozowało, że potrwa ok 2 lat, zachoruje 2 tys. osób, z czego umrze 10 proc., czyli 200 chorych.
Antybiotyki i przede wszystkim szczepienia sprawiły, że większość chorób jest pod kontrolą. Atakują raz w życiu i rzadziej zdarzają się ciężkie przypadki. Jak pokazuje historia, epidemie były, są i będą. Powodują dezorganizację życia, zbierają swoje żniwo, ale wpływają również na rozwój medycyny.
Źródło:
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C80415%2Ceksperci-szczepienia-najwieksze-osiagniecie-w-medycynie.html
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C81227%2Cepidemie-na-ziemiach-polskich.html
https://www.tvp.info/47155157/historyk-przeszlosc-pokazuje-ze-w-czasie-pandemii-niezwykle-grozne-sa-fake-newsy
https://www.national-geographic.pl/historia/dzuma
https://pl.wikipedia.org/wiki/D%C5%BCuma#Leczenie
https://pl.wikipedia.org/wiki/Robert_Koch