Wartość i użyteczność człowieka w postkomunistycznej spółdzielczości sprowadza się do jego ekonomicznej przydatności dla prezesów spółdzielni-molocha.
Jeżeli spółdzielca zachoruje lub utraci pracę a zajmowany przez niego lokal przestaje generować dochody, wówczas staje się całkowicie nieprzydatny dla systemu.
Postkomunistyczna spółdzielnia jest bowiem rodzajem przedsiębiorstwa klastrowego czerpiącego zyski z udostępniania lokali i ekonomicznej eksploatacji zamieszkującej w nich ludności.
Brak dochodów z wpływów czynszowych jest kompensowany zyskami z metodycznych postępowań sądowych o zapłatę i korzyściami z przejmowania i licytacji lokali.
Poniżej przykład imponującego dodatkowego zarobku z kosztów zastępstwa procesowego przy relatywnie niewielkim zadłużeniu lokalu. Czynsz 4.901,25 zł a koszty sądowe aż 2187 zł.
Windykacyjny aparat molocha w toku czynności ocenia ekonomiczną przydatność lokatora, perspektywy egzekucji oraz prognozuje kiedy dokonywać eksmisji i zasiedlać opróżniony lokal nowym płatnikiem.
Przywołany przykład dowodzi, że na żadnym etapie windykacji nie pada propozycja odpracowania zadłużenia lub np. spłaty przez zamianę lokali. W postkomunistycznej machinie nie ma miejsca na troskę o człowieka i zasady spółdzielczości rozumiane jako zrzeszanie się w celu samopomocy i rozwoju. Schedą po PRL jest brutalny wyzysk i maksymalna eksploatacja najuboższej ludności poprzez traktowanie jednostki wyłącznie jako źródła dochodu.
W molochach procesy o zapłatę i eksmisje są działaniem systemowym. Liczba pozwów w spółdzielniach liczących powyżej 10 tys. członków w skali roku sięga średnio 200-300. Wyroki nakazowe (z reguły tryb nieprocesowy) dają łącznie sumy w setkach tysięcy złotych. Gdy prezesi działają operatywnie to w dziesiątkach należy też liczyć wyroki eksmisji.
Wnioski:
1. Ustawodawca w projektowanej reformie powinien zapisać definicję wartości i celów spółdzielczości, w szczególności jej społeczną i ekonomiczną rolę w kształtowaniu warunków życia ludności.
2. Ustawodawca powinien zezwolić osobom posiadającym spółdzielcze tytuły do lokali (lokatorskie prawo do lokalu) na dysponowanie posiadanym prawem w zakresie jego sprzedaży lub zamiany.
W obecnym stanie prawnym zarządy spółdzielni-molochów żerują na ubezwłasnowolnieniu lokatorów wyniszczając ich ekonomicznie metodycznymi procesami o zapłatę motywowanymi wyłącznie chęcią osiągnięcia dodatkowego zysku. Ludność blokowisk wpędzona w pułapkę lokatorskiego tytułu do lokalu, po eksmisji i ograbieniu z dorobku życia, z reguły nie jest już w stanie wrócić do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Staje się klientelą pomocy społecznej i jest bardziej podatna na patologie. Najboleśniej proceder dotyka dzieci odciskając psychiczne piętno determinujące późniejsze zachowania.
Ogólnie biorąc działalność zarządów postkomunistycznych spółdzielni-molochów ukierunkowana na maksymalizację zysków z procederu eksmisyjnego godzi w społeczeństwo i interes państwa, ponieważ oprócz osobistej krzywdy jednostek wywołuje koszty samorządowe i państwowe wymuszając sztuczne zapotrzebowanie na lokale socjalne, zwiększone nakłady na pomoc społeczną i zwalczanie przestępczości.
Zarabianie na krzywdzie najuboższych i prowokowanie eksmisji dla zysku nie mieści się w normach państwa prawa.
Więcej informacji o eksmisjach:
Kto kiedy i jak zarabia na eksmisjach >>
Autor: Stanisław Bartnik