Celem niniejszej publikacji jest propagowanie wiedzy o patologicznych mechanizmach postkomunistycznej spółdzielczości oraz ograniczanie skali nadużyć lub ich całkowite wyeliminowanie dzięki charakteryzowaniu niezgodnych z prawem zachowań.
"Słupy" to z reguły jednoosobowe działalności gospodarcze albo spółki cywilne zarejestrowane głównie na potrzeby prania funduszu remontowego i legalizowania regularnego transferu pieniędzy z kasy spółdzielni. Figurantami w słupowych firmach (do ustawowego zakazu w 2007 r.) były zazwyczaj osoby z rady nadzorczej, rad osiedli, pracowników molocha itp. Po 2007 r. słupy-usługodawcy pochodzą z zaufanego otoczenia prezesów, ale formalnie nie mogą być już członkami organów molocha – zarządu i rady nadzorczej.
Mechanizm użycia „słupów” jest banalnie prosty. Nomenklaturowi baronowie spółdzielni w celu wyprania remontowego składnika czynszu zawierają z firmą-słupem umowy np. na wspomniane roboty dociepleniowe. W klasycznej formie procederu jednoosobowa firma-słup nie ma żadnych stałych pracowników ani wymaganej wiedzy ani osobiście nie wykonuje robót. Jej zadanie sprowadza się do pośredniczenia między spółdzielnią a wykonawcami.
"Słup” zawiera umowę z molochem na roboty w mocno zawyżonej cenie. Przykładowo gdy stawka rynkowa wynosi 80-100 zł netto za m2, z firmą prezesów uzgadnia się cenę 160-200 zł netto za m2. Po uzgodnieniu na linii spółdzielnia-słup rekrutuje się podwykonawców – rzeczywistych wykonawców robót. Jeżeli w danej spółdzielni warunki pozwalają to „słup” zawiera całkowicie lipne umowy i wystawia fikcyjne faktury – żadne prace nie są w rzeczywistości wykonywane a dokonuje się jedynie obrotu lewymi dokumentami.
Gdy inwestycja dotyczy wielomilionowych wydatków to nie jest możliwe operowanie całkowicie fikcyjną dokumentacją. W takich przypadkach prezesi decydują się na realne prace. Selekcję podwykonawców dla „słupa” prowadzą zaufane osoby delegowane przez zarząd. Przygotowują też niezbędną dokumentację księgową i projektową. „Słup” w takiej formule jest tylko figurantem podpisującym co każą i gdzie każą. Podwykonawcy zaś, pracują niejednokrotnie za stawki niższe od rynkowych, bo nabór odbywa się z najmniej wykwalifikowanych grup. Motywem takiego działania jest zamiar ekstremalnego obniżenia kosztów planowanych robót, tak, by osiągnąć jak najwyższy zysk z corocznego zagospodarowania funduszu remontowego. System ten nieuchronnie skutkuje rażąco niską jakością robót oraz oszustwami ze strony podwykonawców niemających motywacji do zachowania wymaganej jakości prac z powodu braku nadzoru i realnych odbiorów.
Oderwany fragment "ocieplenia"
Generalnie biorąc, „słupy” mają za zadanie formalnie pośredniczyć między molochem a rzeczywistymi wykonawcami. Prezesi ustalają przedmiot robót i wysokość zawyżenia ceny. Księgują „słupowe” faktury i na ich podstawie dokonują wypłaty z kasy molocha. Czynność ta pozwala legalnie wyciągnąć ze spółdzielni pieniądze zgromadzone na funduszu remontowym ewentualnie pozyskane z kredytów bankowych. Ogromnym ułatwieniem dla procederu jest komasacja funduszu remontowego. Pieniądze gromadzone w skali całej spółdzielni są uznaniowo wydawane na wybrane nieruchomości czy budynki. Selektywna realizacja robót przy jednoczesnej koncentracji dużych pieniędzy zapewnia swobodę kształtowania cen. Warto w tym miejscu przypomnieć, że prezesów nie wiąże ustawa o przetargach a zakwalifikowanie spółdzielni jako mienia prywatnego daje zarządom całkowicie wolną rękę w ustalaniu wysokości cen. Tam gdzie grupy nomenklaturowe są silne i wrośnięte w struktury III RP jako normę można przyjmować zasadę: cena w spółdzielni o 100% wyższa od rynkowej.
W wariancie podstawowym strony operacji godzą się na wysokie koszty podatkowe wynikające z zawyżenia ceny i nie robią z księgowością nic więcej poza zawyżeniem stawki. W opcji kosztowej realizują czynności typowe dla zawyżania kosztów uzyskania przychodu. Na firmę-słup kupuje się materiały na inwestycję i następnie przekazuje podwykonawcom, od których zazwyczaj nabywa się tylko robociznę. Przy zawyżaniu kosztów uzyskania przychodu na dużą skalę firmą-słupem może być też dystrybutor materiałów budowlanych występujący jako generalny wykonawca – pośrednik między spółdzielnią a faktycznymi wykonawcami. W celu wygenerowania jak najwyższych kosztów „słup” księguje wszelkie możliwe, dające się zewidencjonować koszty, a więc np. usługi projektowe, wszelkiej maści lipne doradztwa na umowę o dzieło, materiały nieużyte w inwestycji pochodzące z innych transakcji realizowanych bez kwitu... itd. itp. Ogromnym ułatwieniem w przestępstwie zawyżania kosztów uzyskania przychodu jest wzięcie jako „słupa” firmy sprzedawcy materiałów, który bardzo łatwo może dokonać tzw. optymalizacji podatkowej.
Śmiałość do zawyżania kosztów uzyskania przychodu jest tym większa im potężniejszy moloch i silniejsze jego umocowanie w lokalnym nomenklaturowym półświatku. Wariant zawyżania kosztów uzyskania przychodu jest optymalny dla wydajnego prania pieniędzy – gwarantuje maksymalizację zysku i dodatkowy bonus z niezapłacenia należnych państwu podatków. W wielkich spółdzielniach to ogromne pieniądze. Przykładowo przy 10 mln zł wydanych z kasy spółdzielni-molocha w obrębie roku na docieplenia bloków po 160 zł netto za m2 (rynkowa cena to wspomniane 80-100 zł netto za m2) prezesi mogą wyciągnąć przez „słupy” milionowe kwoty.
Pod względem podziału zysków najkorzystniej dla prezesów jest gdy „słup” występuje wyłącznie jako figurant i merytorycznie nie uczestniczy w procesie tworzenia dokumentacji. Wówczas koszt jego wynagrodzenia maleje do minimum bo taka osoba jedynie podpisuje podsuwane kwity.
Autor: Stanisław Bartnik
Zorganizowane okradanie członków postkomunistycznych spółdzielni. Oszustwa podatkowe.
Unikalna publikacja już wkrótce.