Akcja SLD wymierzona w obywateli
Postkomunistyczne grupy nomenklaturowe zaciekle walczą o stan posiadania w spółdzielczości. SLD zaskarżyło do Trybunału Konstytucyjnego zasady uwłaszczenia spółdzielczych lokali lokatorskich i własnościowych (rzeczywistym właścicielem takich lokali pozostaje spółdzielnia a członkowie w rozumieniu przepisów korzystają z tzw. rzeczy cudzej).
O co tym razem chodzi dla byłych działaczy PZPR?
Po reformie w 2007 roku w postkomunistycznej spółdzielczości III RP rozpoczęło się prawdziwe uwłaszczenie. Dotychczasowy spółdzielczy majątek nomenklatury oparty na lokatorskim i własnościowym prawie do lokalu zaczął funkcjonariuszom wymykać się z rąk. Przykładowo w Białymstoku uwłaszczone zostały niemal wszystkie lokale, których użytkownicy nie posiadali zadłużenia i byli zdolni uiścić około 1200 zł za akt notarialny. Na własność członków przeszła około połowa ogółu mieszkań.
Sytuacja stała się więc groźna dla grup nomenklaturowych, bo nabyta własność mieszkań umocniła prawa uwłaszczonych a prezesom ograniczyła możliwość zaciągania kredytów i ustanawiania hipotek na majątku obywateli. Z punktu widzenia prezesów spowodowała też ogromne zagrożenie uniezależnienia się mieszkańców od nomenklaturowych władz SM poprzez potencjalną zmianę zarządcy. To w ocenie baronów SLD najgroźniejszy skutek uwłaszczenia mogący zapoczątkować upadek postkomunistycznych kołchozów.
Co to jest uwłaszczenie?
Przypomnijmy: uwłaszczenie lokali polega na przeniesieniu prawa własności ze spółdzielni na użytkownika dotychczas posiadającego prawo użytkowania rzeczy cudzej - tytuł własnościowy lub lokatorski. Zgodnie z przepisami z roku 2007 prawo do bezmarżowego uwłaszczenia mieli tylko ci, którzy spłacili koszty budowy swoich lokali oraz pokryli koszty ewentualnie udzielonej pomocy państwowej.
W 2007 r. zakazano prezesom zarabiania
W 2007 roku ustawodawca zakazał prezesom przy uwłaszczaniu lokali naliczania dodatkowych marż niezwiązanych z faktycznie poniesionymi kosztami ich budowy. Ta decyzja rozwścieczyła grupy byłego aparatu PZPR wywołując zmasowane ataki propagandowe np. artykułami sponsorowanymi (kłamliwe publikacje zamawiane i opłacane przez prezesów z pieniędzy członków spółdzielni). To wtedy właśnie antypolskie i antyspołeczne grupy interesów ukuły hasło "mieszkania za złotówkę" i agresywnie oszukiwały opinię publiczną, że niby mieszkania lokatorskie można otrzymać praktycznie za darmo.
W rzeczywistości jednak prawo do uwłaszczenia mieszkań lokatorskich mieli po 2007 roku wyłącznie ci, którzy spłacili koszt budowy. W momencie tzw. przydziału mieszkania lokatorskiego użytkownik wpłacał średnio 10% wartości a resztę z reguły płacił w comiesięcznych ratach doliczanych do czynszu. Spłata w tym systemie trwała przed dekady. W naliczanej opłacie spółdzielnia zawierała wszystkie swoje koszty włącznie z wynagrodzeniami prezesów, więc realnie mieszkania lokatorskie po zsumowaniu kosztów okazywały się droższe od budownictwa wolnorynkowego.
W postkomunistycznych spółdzielniach pozostały jeszcze mieszkania lokatorskie z niespłaconymi kredytami. Ich użytkownicy mogą przystąpić do uwłaszczenia, ale pod warunkiem że uregulują należności kredytowe. Wniosek SLD jest więc bezpośrednim zagrożeniem dla tej grupy użytkowników.
Czego właściwie chce SLD?
Generalnie skarży zasadę bezmarżowego przeniesienia własności ze spółdzielni na zrzeszonych. Do 2007 prezesi oprócz żądania spłaty kosztów budowy lokali naliczali członkom dodatkowe opłaty kalkulowane uznaniowo adekwatne do sytuacji ekonomicznej ludności w danym mieście. Np. w spółdzielni BSM w Białymstoku od p. Mikołaja wyłudzono w ten sposób ponad 7 tys. zł choć powinien on zapłacić ok. 4 zł (cztery złote). Prezesom zależy więc na przywróceniu systemu sprzed 2007 r. W swoim wniosku bezczelnie domagają się ochrony własności spółdzielni (!!!) nazywając majątek zrzeszonych członków mieniem spółdzielni, choć spółdzielnia nigdy z własnych środków niczego nie budowała oraz nikt ze zrzeszonych nigdy nie zrobił na rzecz spółdzielni ani na rzecz prezesów darowizny ze spłaconych kosztów budowy, wkładów mieszkaniowych lub budowlanych.
Gra więc idzie o bardzo wysoką stawkę bo spółdzielnie-molochy to z reguły tysiące lokali, z których można jeszcze wyciągnąć duże pieniądze łupiąc zniewoloną ludność. Głównym jednak celem SLD, poza naliczaniem marż, jest zablokowanie dalszego uwłaszczenia lokali poprzez odstraszanie uznaniowymi opłatami.
W mojej ocenie w praworządnym państwie wniosek SLD nie ma większych szans powodzenia. Jest desperacką próbą ratowania stanu posiadania. Działacze byłej PZPR doskonale wiedzą, że odcięcie nomenklatury od koryta postkomunistycznej spółdzielczości będzie początkiem końca SLD.
Każdy obywatel troszcząc się o swoją rodzinę i przyszłość bliskich oraz dobro Ojczyzny powinien pamiętać podczas wyborów o zachowaniach SLD. Powinien też zadbać o uwłaszczenie posiadanego spółdzielczego lokalu.
Stanisław Bartnik
Zobacz dodatkowe informacje o wniosku do TK >>