by Eugeniusz Sendecki
NARODOWO-DEMOKRATYCZNA IMPREZA PRZY POMNIKU DMOWSKIEGO PRZEBIEGAŁA ZGODNIE Z RYTUAŁEM COROCZNYM.
Był Krzyż - jeden ten z Giewontu (w tym roku pięknie podświetlony białymi diodami) wysokości 15 metrów i ten drugi sosnowy Krzyż sprzed pałacu prezydenckiego. Mniejszy stanął już 9-go listopada w sobotę, gdy odprawił nam pierwszą Mszę Świętą Ksiądz Stanisław Małkowski. A ten większy, replikę Krzyża z Giewontu ukończyliśmy sklejać po południu 10-go listopada (w niedzielę). Jak przechodził Marsz Prezydencki duży Krzyż odstawiliśmy na prośbę BOR-u za drzewa. BOR-owcom duży Krzyż się podobał i nie mieli nic przeciwko, że stoi przy pomniku, ale mieli polecenie od jakiegoś Ktosia z kancelarii prezydenta. Podobnie uczynili z Mieczem Chrobrego "Szczerbcem" umocowanym przy prawicy Dmowskiego. Na piersi Dmowskiego umocowali okrągły kotylion prezydencki, a nasz narodowy symbol zerwali. Tak samo zachowali się wobec bannerów z Janem Kobylańskim - oba kazali usunąć. W ogóle to kazali się nam usunąć na drugą stronę Alei Szucha, żeby nas Komorowski nie zobaczył. To było dla mnie bolesne doświadczenie, że masońscy doradcy Prezydenta Komorowskiego mają tyle do powiedzenia, że ich koncepcja świętowania na dworze prezydenckim przeważa - bez Krzyża z Giewontu, bez TELEWIZJI NARODOWEJ i bez Jana Kobylańskiego. A zatem doświadczyliśmy nieuprzejmego potraktowania ze strony organizatorów Marszu Prezydenckiego. Hasło tej imprezy "Razem Dla Niepodległej!" to fałsz w odniesieniu do nas, oddolnych i skromnych patriotów. Powinno brzmieć; "Razem Dla Niepodległej, ale bez Krzyża z Giewontu, bez TELEWIZJI NARODOWEJ i bez Jana Kobylańskiego!".
O wiele lepiej wobec nas zachowali się Koledzy z Marszu Niepodległości. Nie mieli obiekcji co do naszej obecności przy Dmowskim, wstępnie się umówiliśmy, że skorzystają z naszego nagłośnienia, jeśli Marsz Niepodległości dojdzie pod pomnik. Takie ustalenia podjęliśmy wraz z Witoldem Tumanowiczem podczas spotkania w BBiZK i również wcześniej - Winnicki, Zawisza, Holocher i Tumanowicz goszcząc u Jana Kobylańskiego na Teneryfie zostali zapoznani z projektem TELEWIZJI NARODOWEJ i nie wyrazili sprzeciwu. Nie, żeby byli wtedy tam entuzjastami mojej osoby, co to to nie - ale projekt ze zrozumieniem przyjęli. Tak mi się wtedy wydawało.
Jak tylko Marsz Prezydencki oddalił się spod pomnika - my przenieśliśmy Krzyż spoza drzew, zaświeciły się na nim diody, zaczęło być świątecznie, przenieśliśmy zadaszenia z drugiej strony Alei Szucha, stoły z kiełbasą i herbatą, musztardą i chlebem. Ludzie się częstowali z wielkim emocjonalnym zaangażowaniem. Umieściliśmy w pobliżu pomnika dwa okazałe bannery "JAN KOBYLAŃSKI WALCZY Z ANTYPOLONIZMEM!". Przemawiali Sławomir Zakrzewski, Adam Czeczetkowicz, Ludwik Wasiak, Mirosław Rostankowski, Eugeniusz Morawski, Jan Strzeżek, Ryszard Opara i wiele innych osób.
Z Placu Na Rozdrożu widzieliśmy czarną chmurę dymu znad Placu Zbawiciela, gdy zapalano tęczę. To jest bardzo ważna informacja - tęcza najpierw się zapaliła dzięki jakiejś ropopochodnej substancji zapalającej. Stąd ten czarny dym. Ważny szczegół techniczny,
Około 17:00 przyszedł Marsz Niepodległości i dwie osoby - chłopak i dziewczyna złożyli pod Dmowskim okazałą wiązankę w imieniu Maszerujących. Niestety, nie zabierali głosu. Zabrakło wtedy bardzo obecności Winnickiego, Kowalskiego, Zawiszy, Tumanowicza, czy Holochera. Odczytałem to jako despekt osobiście przeciwko mnie, ale i całej koncepcji narodowo-demokratycznego świętowania, a kto wie - czy i nie przeciwko Panu Janowi Kobylańskiemu, który wsparł nasze świętowanie moralnie i materialnie, a wobec tuzów z Marszu Niepodległości i Ruchu Narodowego (oprócz Holochera) przyjął postawę sceptyczną.
W podobnym duchu żalił się na ekipę erenowską Ludwik Wasiak, który nie został przez nich dopuszczony do głosu na Placu Defilad - przed Marszem. Mimo takiego poniżającego potraktowania Ludwik wykrzesał z siebie porcję entuzjazmu i pozdrowił organizatorów Marszu - czyli Młodzież Wszechpolską i Obóz Naorodowo-Radykalny. Ludzie obecni na placu przy Dmowskim ze zrozumieniem przyjęli informacje o niepokojącym zachowaniu Młodszych Kolegów.
Potem udzieliłem wypowiedzi Redaktorowi Maślankiewiczowi z Telewizji Republika, która jednak moją wypowiedź ocenzurowała i nie zamieściła nigdzie. Radzę wyjmować kamerę, jak się udziela wypowiedzi dla Telewizji Republika i robić swój film. Bo cenzurują polskich autentycznych patriotów. Maślankiewicz niewiarygodny.
A potem (około godz. 20-tej) wjechał na Plac Zbigniew Witaszek i Syn Sławomir - i przywieźli dwa prosiaki nadziewane kaszą gryczaną. Lud się cisnął do tego przysmaku, ale tym razem nie przewrócił prosiaków na trotuar, co należy odnotować jako sukces organizacyjny.
Grał Adam Czeczetkowicz na zmianę ze Zbigniewem Skatulskim, było głośno, wesoło, narodowo i biało-czerwono.
Za rok też tak będziemy świętowali. I wszystkich Polaków zapraszamy. Jakby ktoś miał pomysły i finanse - niech się zgłasza.