Na tym świecie jesteśmy tylko na chwilę. Zdajemy trudny egzamin każdego dnia, aż do końca... Co dzieje się później, wyjaśnia Maria Simma.
Miałem dziwny i szczególny sen. Po przebudzeniu szczerze żałowałem końca, chciałem do niego wrócić, dalej śnić.
Nawet teraz, pisząc te słowa, pragnę znaleźć się w tamtym tajemniczym, kojącym świecie.
Ogród mojego Wujka. Jasna noc, odrobinę podobna do zimowych, tych z przeszłości, kiedy jest pełnia księżyca, śnieg i niebo usiane gwiazdami.
W mojej nie ma ani księżyca, ani śniegu, pomimo to widzę dobrze. Wyróżniam kontury drzew, ściany budynków. Mój wzrok sięga nawet dalej. Porę roku oceniam jako przedwiośnie. Ziemia pozbawiona trawy, nagie gałęzie drzew.
W powietrzu żadnych żadnych zapachów życia. Neutralność i obojętność. Zdumiewa niezwykły blask nocy, jakby porcję jasności zawieszono w powietrzu, zmieszano mrok ze światłem z minimalną przewagą światła.
Podziwiam noc, jej piękno, spokój i absolutną ciszę. Nie odczuwam gorąca ani chłodu. Mam wrażenie lekkości i wolności, chłonny umysł pozbawiony bólu i przygnębienia. Problemy życia odeszły, nie istnieją, te codzienne i te, o których wiem, że nie pokonam ich już nigdy.
Całe to bagno przestało się liczyć. Jakby ktoś zdjął balast udręki i cierpienia. Ależ cudowny stan, bez lęku i cienia obawy. W tym świecie czuję w sobie wiarę i przeświadczenie o łatwości realizacji marzeń.
Od początku wiem po co przybyłem. Spotkam się z Wujkiem. Stoję i czekam. Mój Wujek umarł w maju 1993 r. Pamiętam. Druga połowa miesiąca, noc z piątku na sobotę. Sobota, słoneczny, wiosenny dzień z błękitnym niebem i młodą zielenią. Żal umierać wiosną, gdy świat jest tak piękny.
Reklama: Zamienniki LED świetlówek liniowych T5 G5 i T8 G13
Doskonale wiem, że On za kilka chwil przyjdzie stamtąd. Cieszy mnie ta myśl, wreszcie porozmawiamy. Poznam fascynujące rzeczy.
Jak na zawołanie widzę Jego sylwetkę w bladym mroku nocy, kilkanaście kroków przed sobą. Ubrany roboczo, do pracy w stolarni. Ciemnograntowa bluza i spodnie, na głowie czarny beret założony w charakterystyczny sposób, który pamiętam z przeszłości.
Ruszam. Teraz dostrzegam jego nadwagę, wizualnie identyczną jak za życia. Niespodziewanie tracę Go z oczu. Po chwili zjawia się całkowicie odmieniony i uśmiechnięty. Nowe ubranie: letnia marynarka i jasna koszula. Jestem pod wrażeniem przez moment, po czym uchodzi to mojej uwadze. Uderza mnie brak nadwagi! Autentycznie dziwię się. Przecież całe życie - lata w które sięgam pamięcią - chodził z dużym brzuchem i zbędnymi kilogramami.
Z pewnością teraz ma lepiej niż przed śmiercią. Widać to po twarzy: gładszej i emanującej harmonią. Jego włosy czarne tak jak kiedyś, są krótko, równo przystrzyżone. Ogólnie wygląda na szczęśliwego.
Weseli, radośni idziemy usiąść. Czynimy to jakiejś kłodzie w starym miejscu składowania drewna opałowego. Ramię w ramię, obok siebie.
Podziwiam swoje reakcje. Czuję się z Nim bardzo dobrze, doprawdy nic nie mąci spokoju umysłu. Siedzę bez cienia strachu i zmartwień. Pragnę maksymalnie wydłużyć ten czas.
Rozmawiamy.
Pytam:
- Powiedz, jak tam jest...? - trawi mnie głód choćby kilku słów.
On waha się, macha ręką, jakby to było czymś zwyczajnym i mówi krótko:
- Aaa....
Brak odpowiedzi głęboko rozczarowuje. To jedyne najważniejsze pytanie jakie pragnąłem zadać. Zawiodłem się. Przechodzę dalej mimo woli, bez prawa pytania drugi raz.
Kontynuuję:
- Po co przyszedłeś...?
On:
- Zaopiekować się Markiem...
Patrzę zaskoczony i znów mimo woli nie pytam o przyczyny. W myślach rozważam powody, ale bezskutecznie. Marek jest młody i niczym niezagrożony.
Kolejne słowa:
- Na jak długo zaopiekować się...?
- Dopóki nie umrze.... - odpowiada.
Tu już zszokowany, analizuję sens. Chciałbym wyjaśnień. Przymierzam się do następnego pytania. Wtem jakiś hałas mnie budzi. Zły i zawiedziony przerwanym snem spoglądam na zegarek. Szósta rano. Usiłuję zapamiętać szczegóły. Jestem ogromnie rozczarowany. Marzę o powrocie do niezwykłej nocy i atmosfery spotkania. Postanawiam przygotować listę pytań i opanować ją w pamięci.
W.Z.
--------------------------------------------------------------------------------------
Maria Simma:
Dusze czyśćcowe najczęściej gromadzą się wokół ołtarzy i w miejscach, gdzie zmarły. Przychodzą nie z czyśćca, lecz z czyśćcem. Czas pobytu w czyśćcu zależy od ilości i ciężaru popełnionych grzechów. Niektóre dusze przebywają bardzo krótko, inne kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, ale są też takie, które muszą pokutować aż do dnia Sądu Ostatecznego. Wszystkie bardzo żałują zmarnowanych okazji do czynienia dobra dla innych ludzi i Boga. Po śmierci nie są w stanie już nic dobrego same z siebie uczynić, dlatego tak bardzo oczekują pomocy. Czytaj więcej: https://sieradz-praga.pl/maria-simma-o-duszach-czysccowych/