Rodzima przedsiębiorczość jest kluczem do sukcesu podatkowego i rozwoju miasta.
To białostoccy przedsiębiorcy, a nie obecne w mieście spółki obcego kapitału, utrzymują miasto, prezydenta i administrację.
Imponują podatki zapłacone w ostatnich latach przez firmy przynależne do Pierwszego i Drugiego Urzędu Skarbowego w Białymstoku.
Według danych udostępnionych przez białostockie US, lata 2016, 2017 i 2018 przyniosły bardzo dynamiczny wzrost wpływów z podatku dochodowego.
Pierwszy Urząd Skarbowy w Białymstoku:
- w 2016 r. - wpłynęło 698,53 mln zł
- w 2017 r. - 729,96 mln zł
- w 2018 r. - 810,42 mln zł
Drugi Urząd Skarbowy w Białymstoku:
- w 2016 r. - wpłynęło 299,65 mln zł
- w 2017 r. - 327,65 mln zł
- w 2018 r. - 403,72 mln zł
Jak płacą mrówki białostockiego biznesu?
Okazuje się, że mikro i małe firmy są solidnymi płatnikami, gwarantami stabilności i wzrostu białostockiego budżetu. Przykładowo: za rok 2018 jednoosobowa białostocka firma z przychodem 1,06 mln złotych netto zapłaciła 36,9 tys. zł podatku dochodowego. Czy to dużo, czy mało w odniesieniu do podatków płaconych przez zagraniczne spółki?
Jak płacą obce sieci handlowe?
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że np. Auchan Polska osiągnął za 2018 rok przychód ponad 12,04 miliarda złotych, ale nie zapłacił w Polsce ani złotówki podatku CIT, a zatem w Białymstoku nie dość, że nie zapłacił, to jeszcze uszczuplił wpływy podatkowe od polskich firm zabierając im udział w rynku. Podobnie Tesco Polska - przychód ponad 11,7 mld zł - zapłacony podatek 0 złotych (dane o podatnikach i zapłaconych podatkach w załączonym pliku MF-2018).
Z kolei pozornie "najlepszy" obcy ogólnokrajowy podatnik eksploatujący polski rynek, firma Jeronimo Martins (Biedronka), wykazał za rok 2018 przychód przekraczający 51,19 mld zł i uiścił 510,68 mln zł podatku dochodowego. Podana kwota z pozoru wydaje się wielka, ale w rzeczywistości powinna być nawet 3-krotnie wyższa.
Gdyby odbudować polski handel w Białymstoku i pozwolić na uruchomienie na początek tysiąca rodzimych firm (np. budowa dwóch polskich centrów handlowych po 500 lokali) oraz dopuścić do białostockiego rynku lokalnych producentów, to szacując podatek dochodowy na przykładzie jednoosobowej działalności, można przyjąć, że 1000 nowych podatników wygenerowałoby roczny przychód co najmniej 1-2 miliardy złotych, czyli podatek dochodowy przy kluczu 30 tys. zł od miliona, sięgałby kwot 30-60 mln złotych. Oczywiście płacone byłyby też inne podatki i opłaty: m.in. VAT, podatek od nieruchomości. Oprócz bezpośrednich korzyści podatkowych miasto zyskałoby w wielu obszarach, co ważne w demograficznym i społecznym.
Jednak za rządów Tadeusza Truskolaskiego Białystok nie ma szansy na prawdziwy rozwój gospodarczy i wykorzystanie potencjału z przygranicznego położenia. Póki co posiada status murzyńskiej kolonii agresywnie eksploatowanej przez firmy ze starej UE.
Gorzkim potwierdzeniem są liczby ze sprawozdania z wykonania budżetu. Za rok 2018 od spółek obcego kapitału i innych rezydentów trafiło do kasy miasta zaledwie 16,2 mln zł podatku dochodowego (zobacz str. 11, poz. 75621.0020).
Mądry samorząd powinien wspierać i rozwijać rodzimą przedsiębiorczość. Tymczasem w Białymstoku jest dokładnie na odwrót. Administracja Truskolaskiego od lat zwalcza i dyskryminuje białostoczan prowadzących firmy:
- rodzimi przedsiębiorcy muszą płacić wieczyste użytkowanie (np. Kawaleryjska) - obce sieci nie mają tej opłaty
- bardzo dużo firm funkcjonuje na najmie powierzchni (np. ok. 1000 podmiotów na bazarze) - obcy kapitał korzysta z własności
- likwidowane małe i duże obiekty z polską działalnością gospodarczą - pojedyncze punkty i skupiska firm, np. CH Park
- brak polskich centrów handlowych - handel detaliczny w Białymstoku przejęty przez obcy kapitał
- sztucznie kreowany deficyt lokali i horrendalne ceny obiektów do działalności gospodarczej