Skolonizowanie Białegostoku przez obcy kapitał za rządów Tadeusza Truskolaskiego, zniszczenie dużej części rodzimych firm, przełożyło się negatywnie na lokalny rynek pracy.
Wytworzyły się nieznane wcześniej patologiczne systemy zatrudnienia. Klasyką Białegostoku jest m.in. wielokrotnie już przywoływane 3/4 etatu na 3 miesiące. Ale pojawiło się coś innego bardziej perfidnego.
By ominąć etatowe umowy zatrudnienia i dodatkowo zarobić na wyzysku pracowników zatrudnia się na umowy śmieciowe w systemie: pracownik – agencja pracy – firma.
Według relacji mechanizm jest następujący:
– agencja pracy angażuje pracowników do roboty w wyznaczonych firmach (pracownik zawiera umowę z agencją – a nie firmą, w której faktycznie pracuje!);
– delegowany z agencji do firmy pracownik otrzymuje wynagrodzenie nie z firmy a z agencji – w białostockich realiach to np. 1300 zł;
– firma korzystająca z agencyjnych pracowników rozlicza się z agencją, nie ma kosztów i biurokracji wynikającej z etatowego zatrudnienia.
System degeneruje białostocki rynek pracy nieuczciwą konkurencją. Firmy zatrudniające etatowo by utrzymać się na rynku muszą albo obniżać wynagrodzenia albo zwalniać i działać w szarej strefie. Agencyjni pracownicy są degradowani ekonomicznie i w zakresie ubezpieczeń.
Pośrednictwo agencyjne może być też polem do nadużyć podatkowych (np. zawyżanie kosztów) oraz źródeł dodatkowych dochodów dla firm przyjmujących agencyjnych pracowników.