Białystok, mimo że biedniejszy i z wyższym bezrobociem, ma zaskakująco wysokie ceny nowych mieszkań w budynkach wielorodzinnych.
Przykładowo postkomunistyczna spółdzielnia Słoneczny Stok oferuje lokale w kwotach przewyższających nawet próg 300 tysięcy złotych.
Zobacz ceny mieszkań w postkomunistycznej spółdzielni >>
Porównaj z cenami domów w zabudowie szeregowej >>
Ile więc lat musi pracować na takie mieszkanie młody człowiek zatrudniony w obcej sieci handlowej na 3/4 etatu albo zaangażowany na umowę o dzieło przez pośrednika... Ile lat musi oszczędzać mając 800 albo 1100 zł na rękę, gdy wydaje 600 zł na utrzymanie? A co zrobi gdy ma dzieci??
Nowy samorząd wbrew pozorom może radykalnie zmienić sytuację na białostockim rynku mieszkaniowym. Wystarczy skorzystać z gotowych, sprawdzonych przedwojennych wzorców - z tworzenia prawdziwych spółdzielni mieszkaniowych. Prawdziwych! Bo obecna pseudospółdzielczość postkomunistyczna poza nazwą nie ma praktycznie nic wspólnego ze zrzeszeniami przedwojennymi.
Idea taniego budownictwa wielorodzinnego sprowadza się do zrzeszenia się: zebrania grupy osób adekwatnej ilościowo do planowanej liczby mieszkań i założenia spółdzielni w celu realizacji inwestycji wspólnymi środkami finansowymi. Rolą miasta byłoby niekomercyjne udostępnienie terenu pod budowę oraz dawanie bonifikaty na grunt - podobnej do udzielanej postkomunistycznym spółdzielniom - i następnie wsparcie organizacyjnie inwestycji budowlanej oraz ewentualne poręczenie w przypadku, gdyby w większości była finansowana z kredytów.
Budownictwo takie należałoby traktować jako formę mieszkalnictwa socjalnego, więc interwencjonizm samorządu byłby w pełni uzasadniony i społecznie pożyteczny, w odróżnieniu np. od topienia setek milionów złotych w budowę spalarni śmieci.
Socjalno-spółdzielcza forma budownictwa byłaby realną alternatywą dla niezamożnych oraz niewątpliwie przyczyniłaby się do przełamania zmowy cenowej, w mojej ocenie, występującej w Białymstoku.
Dowodem zmowy jest np. okoliczność, że domy w zabudowie szeregowej są tańsze niż mieszkania oferowane przez PRL-owskie spółdzielnie, choć ich koszty budowy w przeliczeniu na m2 w sposób oczywisty są większe niż zbudowanie monolitycznego prostopadłościennego bloku z dachem krytym papą termozgrzewalną.
Z zebranych informacji wynika, że w Białymstoku rzeczywisty koszt budowy typowych budynków wielorodzinnych wynosi 1,8-2,5 tys. zł w przeliczeniu na m2. Zatem przy zrzeszeniu się i pominięciu komercyjnych deweloperów oraz postkomunistycznych spółdzielni taka kwota byłaby faktycznym kosztem budowy plus oczywiście cena obsługi inwestycji i gruntu pod budynkiem.
Samorządowa realizacja takiego projektu oprócz zapewniania tanich lokali dla niezamożnych, przyniosłaby duże korzyści gospodarcze dla miasta, bowiem systematyczne inwestycje napędzałyby lokalną koniunkturę przynosząc samorządowi wpływy podatkowe a mieszkańcom dodatkowe miejsca pracy.
Ponadto konkurencja zmusiłaby postkomunistyczne spółdzielnie do obniżania kosztów zarządzania co mogłoby pozytywnie wpłynąć na status ekonomiczny ludności w nich zamieszkującej. Aktualnie w ujęciu statystycznym nawet połowa gospodarstw domowych w blokowiskach jest stale zadłużona.
Stanisław Bartnik