Władza samorządowa musi zmienić politykę wobec organizacji pozarządowych jeśli chce autentycznie zadbać o polepszanie warunków życia społeczności i honorować pracę ludzi prawdziwie zaangażowanych społecznie.


Standardy rodem z PZPR

Obecna sytuacja przypomina w dużym stopniu czasy PRL. Jesteś w partii albo współpracujesz z partią, to masz wsparcie i dostęp do przywilejów. Jesteś członkiem rodziny dygnitarza to kasujesz nawet kilkaset tysięcy rocznie z publicznych pieniędzy. Nie ma znaczenia twój dorobek ani wartość użytkowa realizowanych zadań. Wiodącym kryterium jest przynależność partyjna i związek z daną grupą interesów.

W sferze organizacji pozarządowych władza z zasady nie inwestuje w przedsięwzięcia swoich domniemanych konkurentów oraz zadania, które mogą naruszyć misternie budowany nieformalny porządek i np. zagrozić zyskom grup postnomenklaturowych żerujących na społeczności.

Bieda i bezrobocie źródłem dochodów

To co dla normalnego człowieka wydaje się problemem społecznym, w mieście spółdzielni mieszkaniowych, dla grup interesów stanowi źródło dochodów i pretekst do wyciągania publicznych pieniędzy poprzez pseudostowarzyszenia zakładane w celu "zagospodarowywania" dotacji otrzymywanych z kasy miejskiej lub rządowej. Paradoksalnie im większa bieda i bezrobocie to tym lepiej. Grupy mają więcej pretekstów "do niesienia pomocy potrzebującym".

Co roku płyną ogromne pieniądze na organizację różnych, często zbytecznych i bezsensownych zajęć, spotkań, festynów. Stowarzyszenia władzy rozrastają się i strukturami przypominają wieloetatowe przedsiębiorstwa zasilane rocznie setkami tysięcy złotych. Dobre posady mogą tam np. znajdować żony ważnych polityków, których owi politycy nie mogą wsadzić do roboty bezpośrednio w urzędzie. Fuchy mają działacze partii, osoby w jakiś sposób zasłużone dla postnomenklaturowych watah żerujących na publicznym budżecie. Kapitalną zaletą takich pseudospołecznych działalności jest brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za wydatkowanie pieniędzy i całkowita uznaniowość wydatków. W sprawozdaniu finansowym pisze się np. o "intensywnej pracy" z członkami rodzin patologicznych.

Pieniądze do wzięcia

Celem grupy rządzącej jak i sieci pseudostowarzyszeń żyjących z budżetu samorządowego i państwowego nie jest realne rozwiązywanie istniejących problemów, ale wykorzystanie skomplikowanej sytuacji społecznej jako pretekstu do legalizowania transferu publicznych pieniędzy w prywatne ręce.

Patologia ta, bo tak to należy nazwać, wywiera negatywny wpływ na społeczność nie tylko w zakresie ekonomicznym w sensie marnotrawienia środków podatkowych, ale podważa też wartość i znaczenie prawdziwej pracy społecznej w oczach opinii publicznej, dając sceptykom argumenty do twierdzeń, że stowarzyszenia zakładają cwaniacy powiązani z władzą. Że działalność taka jest zapleczem posad dla osób, które w normalnych warunkach miałyby status bezrobotnych oraz jest formą łatwego zarabiania opartego na koneksjach i układach - bez ryzyka i bez ponoszenia odpowiedzialności.

W mieście prawie nikt nie wierzy, że jakieś stowarzyszenie nie zarabia, że działa wyłącznie pro publico bono, że ludzie mogą poświęcać swój prywatny czas bezpłatnie, służbie bliźniemu. Patologia pseudostowarzyszeń wykształciła w świadomości mieszkańców pejoratywny wizerunek tej sfery aktywności. Trudno się z takim poglądem nie zgodzić widząc hipokryzję władzy nastawionej na uzależnianie od siebie, budowanie nieformalnych dworów i koterii. Władzy ostentacyjnie nagradzającej ludzi wysługujących się i uległych.

Czasem dochodzi do zabawnych sytuacji. Władza dyskryminuje nie tylko swoich bezpośrednich przeciwników politycznych czy przeciwników grup interesów. Czasem wilczy bilet można dostać za podglądy wobec lokalnej gazety. Przykładem może być twórca szkółki szachowej odnoszącej sukcesy w regionie i kraju, mającej niekwestionowaną pozycję i wnoszącej ogromny wkład w rozwój najmłodszych.

Miejskie zarządzanie biedą

Od lat nierozwiązane pozostają najpilniejsze problemy:

- wysokie czynsze w lokalach komunalnych - i przelewanie z pustego w próżne organizowanymi przez władzę programami oddłużeniowymi;

- blokowanie obniżenia kosztów egzystencji ludności zamieszkującej blokowiska spółdzielni - władza konsekwentnie odmawia popierania inicjatyw służących obniżeniu czynszów i poprawie jakości zarządzania; ostentacyjnie składa oświadczenia, że spółdzielnie zarządzane są "wzorowo";

- władza przyzwala na proceder eksmisyjny w spółdzielczości (liczba eksmisji w skali roku idzie w dziesiątki) - choć jednocześnie musi oferować lokale socjalne i obsługiwać sztucznie generowane koszty pomocy społecznej;

- władza dopuszcza do koncentracji w określonych miejscach ludności wykluczonej społecznie wskutek m.in. wyzysku czynszowego i polityki eksmisyjnej.

Sprawy te pozostają jednak miejskimi tematami tabu. Nie mówią o nich zarówno niemieckie media ani nawet publiczne w zakresie jaki wywołałby nacisk na lokalnych polityków lub postawiłby władzę w negatywnym świetle.

Władza milczy i nie rozwiązuje wymienionych problemów. Nikomu nie zależy aby czynsze dla najuboższej ludności były niższe, aby eksmitowanych było mniej - bo zwyczajnie nie da się na tym zarobić. Gdyby systemowo ograniczyć wskazane patologie, to nie zarabialiby prezesi i nie miałaby racji bytu część pseudostowarzyszeń "intensywnie pracujących" z wykluczonymi. Systemowe zredukowanie skali biedy wymusiłoby ograniczenie nakładów na prywatne organizacje - a tego nie życzą sobie beneficjenci systemu.

Obiektywne kryteria oceny stowarzyszeń i wartości realizowanych zadań

W państwie prawdziwie samorządnym wiodącym kryterium przyznawania dotacji i dofinansowań programów powinna być wyłącznie merytoryczna ocena społecznej przydatności działalności prowadzonej przez daną organizację. Teraz tego wyraźnie brakuje.

Priorytety gospodarki pieniędzmi publicznymi

Generalnie biorąc pieniądze samorządowe powinny być w pierwszej kolejności wydawane na zadania ustawowe. Powinny trafiać do instytucji odpowiedzialnych ustawowo za obsługę ludności i zapewnienie koszyka gwarantowanych świadczeń a później ewentualnie, w jakiejś części, do prywatnych organizacji, ale z zastrzeżeniem faktycznej użyteczności realizowanych przez nie zadań.

Mówiąc w uproszczeniu: najpierw na przysłowiowe zapewnienie miejsc w przedszkolach a nie na prywatne stowarzyszenia organizujące zajęcia dla dzieci, którym zabrakło miejsc. Na działania służące ograniczaniu lub eliminowaniu eksmisji a nie na "zwalczanie skutków eksmisji". Itd.

Nienależyte wykonywanie obowiązków ustawowych: np. dopuszczanie do chronicznego braku miejsca w żłobkach, w przedszkolach, niezabezpieczenie wymaganych warunków nauki dla pierwszoklasistów (brak odpowiedniej opieki, nauka na zmiany, przeładowane klasy), niezapewnienie wystarczającej ilości lokali socjalnych - przy równoczesnym marnotrawieniu środków poprzez przekazywanie ich prywatnym organizacjom, w praktyce za nic nieodpowiadającym - jest przejawem szkodliwego działania, sprzeniewierzenia służby samorządowej rozumianej jako praca na rzecz interesu społecznego i państwowego.





Stanisław Bartnik




Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.