W czerwcu 2024 r. członkowie Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej zgłosili do prokuratury pobieranie opłat za ogrzewanie bez podstawy prawnej.
Poskarżyli się, że dla mieszkań bez podzielników spółdzielnia nalicza "ryczałt" w stawce 7,50 zł za m2 powierzchni. Wskazali, że ustawa prawo energetyczne - art. 45a PE - nie dopuszcza takiej formy pobierania opłaty za ciepło.
Zgodnie z art. 45a prawa energetycznego spółdzielnia może pobierać opłaty na podstawie wskazań tzw. podzielników kosztów lub rozliczać koszt c.o. w oparciu o metraż lokalu, czyli mnożąc średni rzeczywisty zapłacony dostawcy koszt ogrzewania przypadający na m2 rozliczanego bloku razy metraż rozliczanego lokalu. "Ryczałtu", czyli opłaty pobieranej uznaniowo i nierozliczanej po sezonie grzewczym art. 45a PE nie przewiduje. Ponadto "ryczałtów" zabrania również art. 1 ust. 1 pkt 1[1] ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych: spółdzielnia mieszkaniowa nie może odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków.
W ocenie mieszkańców proceder naliczania pozaustawowych opłat "ryczałtowych" może wypełniać znamiona czynów z art. 284 kk i 286 kk, tj. przywłaszczenia i oszustwa.
Białostocka prokuratura wszczęła postępowanie. Jednak ma ono bardzo dziwmy przebieg. Do chwili obecnej nie skierowano aktu oskarżenia za pobieranie latami bezprawnie naliczanych opłat, tak jak stało się to w podobnej sprawie dotyczącej poboru pozaustawowych opłat za członkostwo w SM w Koszalinie. Tam gorzowska prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Koszalinie akt oskarżenia przeciwko członkom zarządu KSM Przylesie - sygn. PO II Ds. 29.2020.
Natomiast w Białymstoku prokuratura jak dotąd nie oskarżyła osób odpowiedzialnych za pobór ryczałtów ani nie umorzyła sprawy. Według relacji mieszkańców prokuratura "czeka" na rozliczenie kosztów ogrzewania. Ze spółdzielni popłynęły sygnały, że ryczałty prawdopodobnie zostaną jednak potraktowane jako zaliczki i rozliczone na podstawie rzeczywistych kosztów ogrzewania przypadających na lokale.
Z najnowszych niepotwierdzonych jeszcze informacji wynika, że spółdzielnia rozliczała sezon grzewczy w dwóch transzach. W rachunkach przekazanych we wrześniu prawdopodobnie naliczyła "ryczałtowcom" opłaty po staremu. Natomiast w drugiej transzy (rachunki listopadowe) lokale bez podzielników zostały rozliczone metodą podzielnikową - oszacowania hipotetycznego zużycia.
Mieszkańcy czekają na ostateczne stanowisko prokuratury i wyjaśnienie czy pobierane przez lata "ryczałty" za ogrzewanie mieszkań nieposiadających podzielników zostaną rozliczone. W praktyce oznacza to liczone w tysiącach złotych zwroty bezpodstawnie wymuszanych nadpłat.
Co ciekawe, spółdzielnia BSM jest kontrolowana przez ludzi związanych z PiS i choć aktualnie władzę sprawuje PO, która rzekomo rozlicza rządy pisowców i "walczy o praworządność", to nie ma najmniejszych oznak by ktokolwiek miał ponieść konsekwencje za bezprawne opłaty "ryczałtowe".
Sprawa ta jest jednym z wielu przykładów, że rzekoma wojna na górze między PO i PiS jest w rzeczywistości propagandową mistyfikacją organizowaną w każdej kadencji na potrzeby rozgrywania wyborców.