Weronika Zielonogórska powraca z fikcją prawdziwszą od faktów
Tuż przed tegorocznymi Walentynkami całe osiemnaste piętro luksusowego, warszawskiego hotelu Pycz-Tower wynajęła tajemnicza, karaibska korporacja Ciudad Espositos.
Na schodach i przy windach ustawili się goryle poinstruowani, aby na 18 piętro wpuszczać tylko zaproszonych gości, naznaczonych specjalną pieczątką na przedramieniu.
A zapowiadał się niezły jubel, zarezerwowano na dwa dni wszystkie luksusowe call-girls od Duńczyka, luksusowymi limuzynami podjeżdżali pod hotel śniadzi mężczyźni w eleganckich garniturach, purpuraci i europejscy dygnitarze znani z pierwszych stron gazet.
W sali bankietowej prym wodził elegancki mężczyzna w garniturze od Armaniego nie rozstający się z olbrzymim telefonem – goryle zwracali się do niego z respektem per: „Senior Carlos”.
Senior Carlos miał właśnie połączenie ze Stadionem Narodowym, gdzie zaaranżowano demonstrację antyirańską pod szyldem organizacji Mudżahedinów Ludowych. „El fuego inmediato zaczynajcie” rozkazał władczo.
„Amigos – powitał zebranych – zebraliśmy się tutaj aby przeciwstawić się antypostępowemu reżimowi Teheranu, który karze śmiercią za posiadanie narkotyków. Który chwyta i więzi naszych kurierów. Który psuje nasze interesy w regionie! Który destabilizuje nam biznes i naszą demokrację, którą eksportujemy na karabinach najemników. To godzi w nasze interesy, ogranicza nasze zyski. Jesteśmy silni i nie pozwolimy na to. Mamy dziś silnego sojusznika seniora Dannego Janielsa, którego serdecznie witam.” Wywołany, gładko ogolony młodzian w jarmułce skłonił się lekko.
Organizacja Ludowych Bojowników Iranu, naszych przyjaciół będących etatowymi pracownikami resortu bezpieczeństwa pewnego bliskowschodniego mocarstwa, Którego Nazwy Lepiej Nie Wymieniać, rozpoczęła demonstrację pod stadionem, opłaciliśmy też liczne media, które propagandowy przekaz naszego kartelu poniosą w świat.
Jak to jest, że w sąsiednim Iraku olbrzymie pola obsiane są naszym makiem, a Wyżyna Irańska stanowi pustynię? Dajemy pracę chłopom, którzy są nam wdzięczni za zarobek, odpowiadamy na społeczne zapotrzebowanie klientów od Bangkoku przez Kaługę po Beverly Hills. Z naszego maku otrzymujemy wysokiej jakości produkt cieszący się dobrą opinią klientów.
Na drodze naszej ekspansji stoi nieludzki reżim w Iranie. Musimy ten reżim zniszczyć! Taka jest powszechna wola światowej opinii publicznej zgodna z naszymi interesami.
W tym celu się tu zgromadziliśmy. Dla przyjaciół mamy złoto i cukier” – wskazał na dwie olbrzymie piramidy usypane na stołach – jedną ze złotych sztabek, która miała być podzielona między uczestników rautu, drugą z białego proszku, którym każdy z gości mógł częstować się do woli.
„Dla wrogów mamy „Żelazną Pięść” to nowa broń opracowana przez naszych przyjaciół inżynierów z armii państwa Którego Nazwy Lepiej Nie Wymieniać – wskazał na Janielsa. „Decyzja o dacie ataku już zapadła. Podły Iran ukorzy się przed gniewem Jahwe.
A teraz zapraszam do stołów. Radujmy się, gdyż dzień tryumfu jest bliski! Panie proszą panów. Niech orgia trwa!”