W związku z nieoficjalnymi informacjami o pracach nad wdrożeniem podatku katastralnego w najbliższym czasie podejmiemy inicjatywę przeciwdziałania planom nałożenia opłat katastralnych.
Klasa średnia a podatek katastralny
W okresie istnienia III RP, wskutek wadliwej transformacji gospodarczej, nie wykształciła się w Polsce klasa średnia, której istnienie jest podstawowym warunkiem ewentualnego planowania podatku katastralnego.
Obecnie w najgorszej sytuacji ekonomicznej znajdują się masy ludności egzystujące w postkomunistycznej spółdzielczości mieszkaniowej. W okresie modyfikacji ustroju spółdzielczość nie została objęta reformą i demokratyzacją przez co jej mieszkańcy nie skorzystali na przemianach w zakresie pełnego uwłaszczenia, swobodnego wyboru zarządcy oraz decydowania o gospodarce finansowej. Proces uwłaszczenia i demokratyzacji rozpoczął się w spółdzielczości realnie dopiero w 2007 roku, ale szybko został spacyfikowany przez lobby prezesów z PRL.
Ubezwłasnowolnienie i wyzysk ekonomiczny mieszkańców spółdzielni-molochów spowodował w ostatniej dekadzie nasilenie dysproporcji ekonomicznych poprzez masową ucieczkę z kołchozowych SM zamożniejszej ludności i skoncentrowanie w spółdzielniach najuboższych grup o niskich dochodach oraz emerytów i rencistów. Dla takich społeczności posiadane mieszkania, często lokatorskie lub tzw. własnościowe stanowią jedyny dorobek życia. Nadmienić należy, iż wiele spółdzielni ma nieruchomości położone w centrach miast w bardzo atrakcyjnych lokalizacjach wartych dziesiątki czy nawet setki milionów złotych (zobacz np. Warszawa, Łódź, Gdańsk, Kraków, Poznań).
Kilka milionów Polaków niewolników postkomunistycznych spółdzielni jest znakomitym przykładem wskazanego nieistnienia klasy średniej. Masy ludności zamieszkujące PRL-owskie blokowiska mają niskie dochody, nie posiadają zasobów finansowych, egzystują praktycznie z dnia na dzień. Co gorsza wskutek wyzysku ekonomicznego, niejednokrotnie nawet połowa gospodarstw domowych w spółdzielniach-molochach jest stale zadłużona nie mogąc sprostać ciężarom finansowym nakładanym łącznie przez prezesów, samorząd i państwo. Wobec powyższego jakikolwiek nowy podatek przy braku reformy spółdzielczości byłby ekonomicznym wyrokiem dla mieszkańców spółdzielni.
Ile do zapłaty?
Nieoficjalnie mówi się o podatku w stawce od 1 do 3 % liczonej od wartości nieruchomości. Więc w przypadku miast, w których co do zasady grunty są drogie, taki podatek oznaczałby roczne koszty w przedziale od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Przykładowo 3-procentowy podatek katastralny dla spółdzielczego mieszkania 60 m2 wartego 200 tysięcy złotych, w tanim Białymstoku wyniósłby 6 tysięcy złotych. A dla lokalu w cenie 500 tys. zł byłoby to już 15 tysięcy złotych.
Z powyższego wynika, że ostrze podatku katastralnego jest wymierzone w biedne masy ludności. Mówiąc wprost inicjatorom opłat katastralnych chodzi o dokonanie w Polsce strukturalnych zmian własnościowych na dużą skalę: doprowadzenie do przejęcia nieruchomości położonych w miastach, ale też i ziemi rolnej znajdującej się w rękach drobnych posiadaczy.
Wprowadzenie podatku katastralnego może wywołać upadłości wielu spółdzielni mieszkaniowych oraz masowe przejmowanie spółdzielczych lokali i nieruchomości – na początek w najatrakcyjniejszych miejscach, np. centrach miast. Najbardziej przerażający jest fakt, że sztucznie sprowokowane masowe wywłaszczenie odbywałoby się w granicach prawa.
Taką specyficzną reprywatyzacją paradoksalnie mogą być zainteresowani prezesi spółdzielni-molochów (przykładem może być doprowadzenie do upadłości SM w Warszawie i Łodzi i próby przejmowania nieruchomości). Prezesi niepodzielnie rządząc molochami przez 27 lat III RP zgromadzili wystarczające zasoby finansowe do ewentualnego wykupu gruntów. Prezesi zdają sobie sprawę z faktu, że spółdzielczość mieszkaniowa w obecnej formie (bez demokratyzacji) to powolna równia pochyła: to dalsza ucieczka ludności, pogarszanie się płynności finansowej, starzenie się i mniejsza atrakcyjność budynków wielkopłytowych, spadek cen lokali, podwyżka czynszu i większa przestępczość wskutek koncentracji trudnej ludności. PZPR-owscy baronowie mają świadomość, że zarządzanie w takich warunkach będzie coraz trudniejsze. Dlatego kataster – według ich oceny – może być szansą na nową formę inwestowania.
Kilka lat temu mówiliśmy o groźbie upadłości spółdzielni – wówczas nikt w to nie wierzył. Rok 2014 i 2015 pokazał, że nasze przewidywania stały się faktem.
Dziś mówimy o zagrożeniach płynących z podatku katastralnego. Jeśli będą o tym mówić miliony to władza nie podniesie na Polaków katastralnej ręki.
Podpisz petycję o reformę spółdzielczości i niewprowadzanie podatku katastralnego >>>