Myślicie, że nasz umęczony kraj zinfiltrowany jest przez agentów KGB, BND, CIA i dlatego ledwo zipie? Nic bardziej błędnego. Zbyt wielu jest aplikujacych o takie stanowiska i ichniejsi oficerowie prowadzący nie dysponują ani środkami, ani budżetem aby opłacić wszystkich chętnych. Dlatego też służy się temu, kto płaci, bez wybrzydzania zostać można agentem malutkiego afrykańskiego państwa. Ryzyko mniejsze, a dochody chyba porównywalne. Dolary rwandyjskiego reżimu non olet.
Ten Tutsi ze zdjęcia w rzekomo "demokratycznych wyborach" uzyskał 94 procent głosów, w państwie, gdzie Hutu stanowili większość! Cud nad urną? Co może łączyć polskojęzycznego reportażystę z prezydentem Paulem Kagane? A np. wyznawana religia. Sprawdźcie czy wierzą w tego samego Jehowę. Stawaim dolary przeciwko orzechom, że tak, Tylko tacy ludzie, wyznający taką religię, mogą nazywać katolickiego Arcybiskupa "panem Hoserem".
Polskojęzyczny dziennikarz spotyka się z Sheikh Harerimana Mussa Fazi, ministrem bezpieczeństwa wewnętrznego Rwandy. Facet ten, twierdzi, że był w Rwandzie ponad 300 razy. Kontaktujemy się z Orbisem, krótki rachuneczek i wychodzi nam, że szerzej nieznany dziennikarz wydał na turystykę do małego państewka 1 milion złotych! Skąd miał? Skoro jego książki sprzedają się w zaledwie kilkutysięcznych nakładach?
Czy jeszcze ktoś ma wątpliwości, że w państwie, gdzie politykę zagraniczną uprawia Radek Sikorski, rwandyjskie wpływy są szerokie? Czy politpoprawna książka o Rwandzie to taka, której napisanie zlecił rząd tego kraju?
No i dochodzimy do definicji politpoprawności. Politpoprawność to poglądy głoszone przez samozwańcze establishmęty kolonialnego europejskiego państewka. Poglądy kontrowersyjne, lecz wysoko wynagradzane przez rwandyjskich, burkinafasońskich czy sierraleońskich kanciarzy.
A może Ambasada Republiki Rwandyjskiej w Berlinie działa przez potrójnego agenta TW tfu, IM (Inofizieller Mitarbeiter) Oscara?