Nie mam nic przeciwko temu aby Adam Michnik, Magda Środzina, Hartman i Kazia Szczuka perorowali o "postępie" w uniwersyteckich aulach do opłacanych lewackich aktywistów udających zaczadzonych frankfurcką doktryną studentów. Pod jednym warunkiem. Że ci luminarze zjawiać się będą w salach wykładowych w asyście antyterrorystów, SPAT-owców, otoczeni szczelnym szpalerem "kominiarzy", policjantów w białych kaskach i z rozłożonymi gotowymi do natychmiastowego użytku pałkami teleskopowymi. Piękny byłby to widok. Na wykład w takiej scenografii chętnie wybrałbym się.
Dlaczego wymienieni osobnicy nazywający siebie wykładowcami lokują swoje propagandowe hucpy w budynkach uczelni wyższych? Primo - bo uczelnie wynajmują sale za pieniądze. Secundo - zasada autorytetu. Skoro event odbywa się na uczelni, jest luminowany jej renomą. Tertio - jest to zaplanowane i planowane uderzenie w system szkolnictwa. Chodzi o zniechęcenie młodzieży o poglądach tradycyjnych do aplikowania na uniwersytety. Takli Michnik czy Bauman w asyście policji ustami Dutkiewicza wysyła komunikat do młodzieży katolickiej: "Nie należycie tutaj".
Z jednej więc strony taki tetryk jak Bauman obstawiony "kominiarzami" wygląda komicznie, z drugiej mamy do czynienia z groźnym zjawiskiem. Oto odbywa się próba podzielenia młodego pokolenia na część "postępową" i "faszystowską" oraz próba wykluczenia tej drugiej jako nie posiadającej żadnych praw. Pod hasłem: "Nie ma wolności dla wrogów wolności".
Równolegle reżim wysyła sygnał do palestry: nie warto bronić faszystów nawet zamożnych. Mąż mnistry Kudryckiej zrezygnował z funkcji obrońcy przywódcy białostockich 'kiboli" pod presją "Gazety Wyborczej". Nie wnikamy czy honorarium zwrócił byłemu klientowi.
Jednocześnie w ostatnich dniach lewactwo bezpardonowo zaatakowało białostockiego prokuratora Dawida Roszkowskiego i dziekana Rady Adwokackiej Ryszarda Skalimowskiego. Jakkolwiek ten drugi stracić może co najwyżej funkcję dziekana, pierwszemu z pewnością utrącono karierę.
Prokurator Roszkowski popełnił błąd. Gdyby pozwolił się przyłapać na przyjmowaniu telefonicznych dyspozycji z Kancelarii Premiera lub sfotografować podczas tenisowego meczu z Olkiem Kwaśniewskim - kto wie - czy za kilka lat nie zostałby ministrem?