"Rzeczpospolita", a za nią inne media przypuściły atak na posłankę PO, Lidię Staroń. Miała ona skorzystać na skonstruowanej przez siebie nowelizacji prawa spółdzielczego. Według naszych informacji zarzuty nie mają nic wspólnego z prawdą, a medialna nagonka ma posłużyć czołowym politykom Platformy do usunięcia niepokornej posłanki.


 

Lidia Staroń pracowała nad nowelizacją ustawy, która pozwoliła jej uwłaszczyć się na lokalu i gruncie wartym kilkaset tysięcy złotych - taka informacja pojawiła się najpierw w "Rzeczpospolitej", a potem w stacjach telewizyjnych i radiowych oraz na portalach internetowych. Zdaniem autora tekstu w "Rz", posłanka miała zapłacić za przejęcie spółdzielczej własności tylko 749 zł. Gdyby nie zapisy nowelizacji z 2007 r., które przygotowywała w Sejmie Staroń, na operację tę posłanka PO musiałaby wyłożyć znacznie większą sumę, przekonywał dziennik.


Charakterystyczne, że doniesienia gazety natychmiast podchwyciły inne media – dotąd bardzo powściągliwe, jeśli chodzi o krytykę członków PO. Żadnych wątpliwości na temat winy Lidii Staroń nie miały też władze Platformy, które zareagowały zdecydowanie ostrzej niż w przypadku prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, któremu partyjny kolega zarzucił, potwierdzoną nagraniem, korupcję.


Niewiedza czy manipulacja?

Tymczasem, jak sprawdziła "Gazeta Polska", oskarżenia wysunięte przez media i polityków PO nie znajdują absolutnie żadnego potwierdzenia w faktach i dokumentach. Wystarczy powiedzieć, że najważniejszy zarzut dziennikarza "Rzeczpospolitej" Mariusza Kowalewskiego, uwłaszczenie się posłanki za 749 zł na podstawie nowelizacji z 2007 r., chybia celu aż potrójnie.

Po pierwsze: Lidia Staroń posiadała tzw. spółdzielcze prawo własnościowe do opisywanego przez "Rz" lokalu już od 6 września 2000 r. Prawo to – będące substytutem własności (posiadaną nieruchomość można wynajmować, sprzedawać, remontować itd.) – można było praktycznie nieodpłatnie przekształcać w pełną formalną własność już na podstawie przepisów z grudnia 2000 r. Oznacza to, że posłanka mogła wyodrębnić własność lokalu (a więc de facto uzyskać dokument potwierdzający jej właścicielskie prawa) na takich samych warunkach już siedem lat temu, choć trudno tu mówić o „uwłaszczeniu”, gdyż Staroń nie była żadnym dzierżawcą ani lokatorem, lecz posiadała właśnie spółdzielcze prawo własnościowe. Należy pamiętać, że Lidia Staroń trafiła do parlamentu dopiero jesienią 2005 r., zatem nie mogła współuczestniczyć w tworzeniu prawa z 2000 r.

Po drugie: "Rzeczpospolita" nie wspomniała ani słowem, że posłanka (zupełnie legalnie) już od sierpnia 2002 r. starała się przekształcić spółdzielcze prawo własnościowe w normalne prawo własności – tyle że nie pozwalały jej na to, niezgodnie z przepisami, władze olsztyńskiej spółdzielni „Pojezierze”. Ostatecznie, po kilkuletnich bojach, 19 lipca 2006 r. zarząd spółdzielni podjął uchwałę stwierdzającą odrębną własność lokalu. Dotarliśmy do tego dokumentu: wynika z niego jednoznacznie, że Lidia Staroń oraz trzy inne osoby zostają uznani przez „Pojezierze” za pełnoprawnych właścicieli wymienionej nieruchomości. Był to – podkreślmy – lipiec 2006 r., gdy prace nad nowelizacją ustawy spółdzielczej autorstwa Staroń nawet się jeszcze nie rozpoczęły. Już wtedy więc do finalnego przeniesienia prawa własności lokalu na Lidię Staroń wystarczał akt notarialny… Posłanka sporządziła go w sierpniu 2008 r., płacąc notariuszowi 749 zł – dziennikarz „Rzeczpospolitej”, z niewiedzy bądź rozmyślnie, uznał, że była to opłata za nieuczciwe uwłaszczenie się na gruncie. O tym, że Lidia Staroń za uzyskanie spółdzielczego prawa własnościowego wniosła we wcześniejszych latach stosownie duży wkład (odpowiadający cenie za nabycie własności) – nikt już jednak nie napisał.

Wreszcie rzecz ostatnia, chyba najważniejsza: nowelizacja prawa spółdzielczego, przy której pracowała posłanka PO w 2007 r., dotyczyła lokatorskich, a nie własnościowych praw spółdzielczych. Szermowanie argumentem, że jej zapisy wpłynęły na korzystne „uwłaszczenie się” Staroń, świadczy więc nie tylko o nieznajomości statusu prawnego jej lokalu (którego własność można było wyodrębnić już od 2001 r.), ale i o kompletnej niewiedzy na temat nowelizacji z 2007 r. Umożliwia ona bowiem przejęcie na własność – po opłaceniu symbolicznej kwoty – właśnie mieszkań lokatorskich, których posłanka nie posiadała.

W artykule w „Rz” znalazły się również przekłamania mniejszego kalibru – jak sugestia, że Lidia Staroń „uwłaszczyła” grunt wielkości 1320 mkw. (w rzeczywistości udział posłanki to 1/4 tej powierzchni), czy informacja o rzekomym cofnięciu przez PO rekomendacji dla Staroń podczas prac sejmowych w 2007 r. To jednak, w porównaniu z „prawdziwością” podstawowego zarzutu stawianego przez autora tekstu, niewiele znaczące szczegóły.




Wszyscy wrogowie posłanki

Czy wobec tak odległych od prawdy ustaleń można przypuszczać, że w tej sprawie jest drugie dno? Lidia Staroń – nie będąc jeszcze posłanką – naraziła się w Olsztynie wielu wpływowym osobom. W 2004 i 2005 r. niemal w pojedynkę rozbiła quasi-mafijny układ panujący w „Pojezierzu” – jednej z największych spółdzielni w Polsce (ponad 50 mln zł rocznego obrotu). Gdy jej prezes Zenon Procyk (zarejestrowany jako tajny współpracownik SB) trafił wreszcie do aresztu, w aucie Staroń parokrotnie przecinano przewody hamulcowe. Następca Procyka – Wiesław Barański – także nie czuje do posłanki sympatii, gdyż ta krytykowała publicznie zakup przez „Pojezierze” za pieniądze mieszkańców (w marcu 2008 r.) trzech toyot dla szefostwa rady nadzorczej.

Już jako parlamentarzystka Staroń narobiła sobie wrogów również wśród czołowych postaci PO. Sprzeciwiła się ostro m.in. Zbigniewowi Chlebowskiemu, który podczas prac nad nowelizacją przepisów dotyczących praw spółdzielców opowiedział się za pozostawieniem socjalistycznych rozwiązań w tym zakresie (zapewne stąd jego obecne ataki na posłankę). Staroń prowadziła też ostrą walkę o przestrzeganie w PO demokratycznych procedur. W „GP” opisywaliśmy, jak w 2006 r. posłanka – wraz z kilkoma innymi lokalnymi działaczami – przeciwstawiła się „pompowaniu” kół członkowskich olsztyńskiej Platformy przez posła Sławomira Rybickiego. Staroń, wbrew wytycznym z centrali, nie godziła się też na lokalną koalicję PO z komitetem byłego komunisty Czesława Małkowskiego (w ubiegły piątek Małkowski, podejrzany o molestowanie urzędniczek i gwałt na jednej z nich, opuścił białostocki areszt).

Mogło się to skończyć tylko źle. Sławomir Rybicki – jeden z najgłośniejszych krytyków posłanki po opublikowaniu przez „Rzeczpospolitą” artykułu o jej rzekomym uwłaszczeniu – parę razy dawał Staroń do zrozumienia, że nie będzie tolerował jej niesubordynacji. Jako lider warmińsko-mazurskiej PO doprowadził np. do wyeliminowania posłanki z partyjnej listy wyborczej w 2007 r., mimo że dwa lata wcześniej olsztynianie masowo na nią głosowali. To, że nie ma Staroń, to kuriozum. Skreślili osobę, która w 2005 roku, startując z drugiego miejsca, zdobyła 12 tys. głosów. Żaden inny poseł w kraju, który nie był na pierwszym miejscu na liście, nie powtórzył tego wyniku - wypowiadał się wówczas w „Gazecie Wyborczej” jeden z działaczy PO. Ostatecznie pozwolono Staroń startować z ostatniego miejsca (z którego i tak, ku zaskoczeniu Rybickiego, dostała się do Sejmu).

W lutym 2008 r. wybuchła jeszcze większa „afera” z udziałem krnąbrnej posłanki. Powiadomiła ona mianowicie NIK o podejrzanych interesach działacza PO Mirona Sycza i polityka PSL Adama Krzyśkowa. Ten drugi, jako prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, przyznał założonemu przez Sycza stowarzyszeniu 40 tys. zł na dofinansowanie budowy wiaty „edukacyjnej”. Budowla dziwnym trafem stanęła… na prywatnej ziemi Mirona Sycza (notabene byłego członka PZPR, a obecnie działacza „Ordynackiej”). Choć prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, politycy Platformy uznali, że winny jest nie Sycz, lecz Lidia Staroń… Sławomir Rybicki stwierdził np.: „takie rzeczy powinno się wyjaśnić w pierwszej kolejności we własnym gronie”, a olsztyński poseł Janusz Cichoń oburzał się, że „nie pozwoli obrzucać błotem swojego kolegi-posła”.

Niespełna dwa miesiące po nagłośnieniu „afery Sycza” Staroń została zawieszona w prawach członka klubu PO. Oficjalnie była to kara za... zapowiedź prac nad ustawą przyznającą działkowcom prawa wieczystego użytkowania ogródków. W szczerość tego uzasadnienia trudno jednak było uwierzyć, bo ustawa „działkowa” miała wcześniej oficjalne poparcie kierownictwa Platformy (postulat uwłaszczenia działkowców znajdował się w programie wyborczym partii), a także ministerstwa środowiska.

Ostatnie przed głośnym artykułem w „Rz” uderzenie w Staroń nastąpiło w kwietniu 2008 r. Olsztyńscy dziennikarze dopatrzyli się rzekomych nieprawidłowości w jej oświadczeniu majątkowym, co szybko zostało nagłośnione w całym kraju. Wkrótce okazało się jednak, że prezydium klubu PO skontrolowało wypełnione przez posłankę dokumenty i mimo szczerych chęci niektórych działaczy nie umiało wskazać żadnych błędów. Dziś politycy PO zapewniają, że przyjrzą się oświadczeniom majątkowym Lidii Staroń jeszcze raz.

Grzegorz Wierzchołowski, Łukasz Adamski

PO o prezydencie Sopotu Jacku Karnowskim, oficjalnie oskarżonym o korupcję: „Czekamy na ustalenia prokuratury, ale niezależnie od niej prowadzę własne postępowanie wyjaśniające. Raport przedstawię zarządowi partii” (Paweł Graś, „Rzeczpospolita”, lipiec 2008).

PO o senatorze Łukaszu Abgarowiczu, któremu CBA postawiło zarzut zatajenia 700 tys. zł dochodu, kierując sprawę do prokuratury: „Zobaczymy, co zrobi z tym śledztwem prokuratura. Jeśli wystąpi z wnioskiem o uchylenie senatorowi immunitetu, to będziemy się zastanawiali, jakie konsekwencje wyciągnąć” (Paweł Graś, TVP Info, sierpień 2008).

PO o posłance Lidii Staroń: „Miarka się przebrała” (Paweł Graś „Rzeczpospolita”, wrzesień 2008); „To skandal. Nastąpiło duże nagięcie prawa” (Łukasz Abgarowicz, TVN24, wrzesień 2008); „Mam nadzieję, że posłanka Staroń zostanie dzisiaj wyrzucona z klubu, a być może i z partii” (Zbigniew Chlebowski, PAP, wrzesień 2008).


autor / źródło:

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,page,3,title,Komu-przeszkadza-Lidia-Staron,wid,10412457,wiadomosc_prasa.html

 

 

Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.