Celebracja kłamstwa
Ks. Edward Orłowski - proboszcz parafii Jedwabne,12.12.2002

W odpowiedzi na artykuł Pana Karola Sauerlanda "Der Welt Lohn. Furchtlos und arbeitsolos: Polen ehrt die 'Helden' von Jedwabne" (*) [Frankfurter Allgemeine Zeitung, 04.04.2002, str. 44] - wyjaśniam:

Jeżeli już, chce się budować mosty, w tym wypadku, między narodem polskim a żydowskim, to trzeba je budować na solidnych fundamentach, przede wszystkim na prawdzie, a nie na kłamstwie.

Cała akcja medialna oparta na książce Grossa "Sąsiedzi" jest ewidentnym kłamstwem, mającym dać zielone światło dla żądań o odszkodowania.

Ten artykuł zabolał mnie do głębi, stanowi on nadal promocję kłamstwa i narusza moje osobiste dobro moralne. Nigdy nie byłem i nie jestem antysemitą ani rasistą. Żydów jak i innych ludzi uważam za braci w Chrystusie. Żydom w szczególny sposób okazałem wiele zrozumienia i współczucia. Obroniłem ich grzebalny cmentarz w Jedwabnem. Chciano na jego miejscu urządzić plac targowy, zaprotestowałem oficjalnie z ambony i na to miejsce przeznaczyłem ziemię parafialną. Przez 9 niedziel poprzedzających uroczystości 10 lipca 2001 roku w kościele parafialnym, po Mszy św. z największym udziałem moich wiernych, odmawiałem nowennę Edyty Stein o pojednanie narodów: polskiego, żydowskiego i niemieckiego, a za pomordowanych Żydów w Jedwabnem odmawiałem modlitwę Kadisz. Jednak zgodnie ze swoją wiedzą i dokumentami, do których miałem dostęp, nie mogłem brać udziału w "celebracji" kłamstwa. Pracowałem 3 lata (1969 - 1972) jako wikariusz w Lipsku nad Biebrzą z księdzem proboszczem Józefem Kęblińskim, z którym wielokrotnie rozmawiałem na temat mordu Żydów w Jedwabnem.

Ks. Józef Kębliński od 1938 roku był wikariuszem w parafii Jedwabne. W roku 1940 podczas okupacji sowieckiej aresztowano jego proboszcza Mariana Ryszarda Szumowskiego, wywieziono go do Mińska na Białorusi i tam go rozstrzelano (na moją, prośbę Konsul w Białymstoku przekazał mi odpowiedź Rządu Białorusi w tej sprawie).

Niemcy po wypędzeniu Rosjan z Jedwabnego przekazali plebanię, w której mieścił się Miejski Urząd Sowiecki (Solsowiet), żądając od ks. Kęblińskiego by na mieszkanie przyjął ich kapelana. Posterunek żandarmerii został zlokalizowany w aptece. Ksiądz Kębliński znał doskonale język niemiecki, dlatego przez żandarmów był często wykorzystywany jako tłumacz. Ks. Kębliński mówił mi, że tuż przed morderstwem żandarmi rozmawiali iż muszą zrobić "porządek" z Żydami. Ksiądz poinformował zaufanych Żydów, a ci chcieli przekupić miejscowe władze niemieckie i prosili księdza o pośrednictwo. Na propozycję księdza żandarmi odpowiedzieli, że to nic nie pomoże, ponieważ rozkaz przyszedł z góry - Żydzi muszą zginąć. Wspomniał ksiądz Kębliński, że sami Żydzi trzykrotnie nosili okup Niemcom, ci go przyjęli, ale mimo to oświadczyli, że rozkaz musi być wykonany. Dnia 10 lipca 1941 roku podjechały dwie kolumny samochodów od strony Wizny i Łomży. Całe miasteczko zostało otoczone przez Niemców, zrobiono to bardzo precyzyjnie, tak mówił ksiądz Kębliński używając słowa "majstersztyk". Nie wiedział skąd pojawiło się wielu ludzi zupełnie mu nieznanych, a mówiących w języku polskim i niemieckim. Był na posterunku u dowodzącego tą akcją, próbował bronić niewinnych kobiet i dzieci, ale usłyszał słowa: "nie wiesz durniu kto tu rządzi, jeśli chcesz zachować łeb na karku to wynoś się - raus". Akcją dowodził wysokiej rangi oficer gestapo.

Po latach dopiero, gdy dotarłem do źródeł, mogłem zrozumieć słowa mojego proboszcza i pojąć co się tu stało.

Ta reakcja Niemców była odpowiedzią na zaistniałą, sytuację. Po inwazji Niemców na ZSRR w czerwcu 1941 roku za Białymstokiem wywiązała się walka między Wehrmachtem (Armia środka), a wojskami sowieckimi (walczyło około 100 jednostek NKWD i kilkadziesiąt uzbrojonych jednostek żydowskich). Tę walkę opisał generał pułkownik Franz Halder w tzw. "Dzienniku Wojennym" t. III. Od kampanii rosyjskiej do marszu na Stalingrad (22-06-1941 do 29-09-1942) - pozycję tę wydało wydawnictwo MON 1974r. wyd. I. (Fragmenty załączam na faxkopii). Według tego dziennika wojska wroga (oddziały sowieckie i żydowskie) zostały zamknięte w dwóch workach (kotłach). Ponieważ dowódca grupy pancernej gen. Moth, prezentując doktrynę wojenną, według której trzeba przede wszystkim przeć naprzód, a resztę porządkowania terenu pozostawić grupom socjalnym (porządkowym) - wbrew rozkazowi - skierował on uderzenie na Mińsk, który szybko zajął, tymczasem w kotle powstała wielka dziura, przez którą wydostało się około 40-ści jednostek NKWD i kilka jednostek żydowskich. Dla dowództwa Wehrmachtu stało się oczywiste, że te oddziały będą tworzyły silne zgrupowania partyzanckie i będą nękać na tyłach armię niemiecką. Do takiej sytuacji Niemcy nie mogli dopuścić. Oliwy do ognia dolał Stalin, gdy ogłosił obowiązek walki z wrogiem wszystkich narodów ZSRR jednocześnie nakładając go na barki ludzi cywilnych. "Spotkasz Niemca, nie puść go żywym, będzie mniej o jednego wroga". W ten sposób apelował również do przyjaciół i sympatyków ZSRR. W oparciu o dekret Hitlera z dnia 25 czerwca 1939 roku: "Wprowadzenie administracji wojskowych" - tam, gdzie toczą się walki, gdzie jest permanentny stan wojenny, wojsko jest najwyższą władzą, a wszystkie służby porządkowe są podporządkowane Wehrmachtowi. Główny dowódca Armii środka ( Heeresgruppe Mitte) był Fedor von Bock. Do Białegostoku przybył Himmler. Spotkanie decydentów nastąpiło 8 lipca 1941 roku, na którym wydano rozkaz do wykonania natychmiast (błyskawicznie). Według wiedzy i rozpoznania ówczesnego duszpasterza w Jedwabnem Ks. Józefa Kęblińskiego z każdej miejscowości, z której pochodzili Żydzi-komuniści rozstrzelać od 40 do 50-ciu młodych Żydów, a rodziny ich spalić do trzeciego pokolenia bez względu na wiek. Decyzja ta miała dodatkową motywację w rozkazie o komisarzach politycznych czyli "Kommisarbefehl" wydanym dnia 6 czerwca 1941 roku i skierowanym do grup specjalnych o likwidacji komisarzy komunistów i współpracowników NKWD. Grupy specjalne tzw. grupy porządkowe, w chwili napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę było ich pięć: A, B, C, D, E. Były one podporządkowane Erichowi Kochowi, który rezydował w Królewcu z wyjątkiem najbardziej tajnej grupy (D) dowodzonej przez Wolfganga Birknera, któremu w ręce wpadły materiały szpiegowskie dlatego tę grupę uzależniono wprost od centrali w Berlinie. Grupy liczyły po ok. 700 osób, postępowały tuż za frontem i wprowadzały tzw. porządek Niemiecki. W chwili napaści Niemiec hitlerowskich na ZSRR ( dnia 22 czerwca 1941 roku) działały tylko trzy grupy: A, B, C, które postępowały za frontem za Grupą Armii "Północ", za Grupą Armii "Środek" i Grupą Armii "Południe". Dowództwo powszechnie narzekało na szczupłość tych grup i ich niewystarczalnosć do wykonania powierzonych zadań, dlatego pośpiesznie utworzono następne grupy czwartą i piątą (D i E) włączjąc je do wykonania zadań. Egzekucji na Żydach w Jedwabnem dnia 10 lipca 1941 roku dokonało Gestapo, według zeznania kucharki pani Julii Sokołowskiej na posterunku Żandarmerii w Jedwabnem mogło ich być co najmniej 40 osób, ponieważ dnia tego wydała ona o 40 obiadów więcej niż zwykle. Według mojego informatora mającego dostęp do źródeł Gestapo to było wspomagane (wypędzali Żydów z domów, pilnowali porządku na rynku i w drodze na miejsce egzekucji, tworzyli terror i robili wrażenie, że Polacy równie jak Niemcy nie lubią Żydów) przez:

1. SA oddziały szturmowe NSDAP.

2. NSKK jednostki zmotoryzowane.

3. NSFK przysposobienie lotnicze.

Ci ostatni przywieźli ze sobą kilka kanistrów benzyny lotniczej z Przasnysza, gdzie znajdowało się niemieckie lotnisko. Benzynę wykorzystano do oblania stodoły wypełnionej Żydami. Wraz z nimi przyjechało kilkudziesięciu Volksdeutschów z Ostrołęki. Ostrołęka była włączona do Prus Wschodnich, a więc była miastem Trzeciej Rzeszy, gdzie obowiązywała zasada Niemcy wolne od Żydów. Zgodnie z tą zasadą, sprawujący władzę w imieniu Trzeciej Rzeszy Hunce dopilnował, by wypędzono Żydów do sowieckiej strefy okupacyjnej, w to miejsce sprowadzono z krajów nadbałtyckich 2500 Volksdeutschów, których umieszczono w nowych wybudowanych blokach w okolicach parku. Stoją one do dnia dzisiejszego, po remoncie i drobnych przeróbkach, w pamięci ludzi starszych istnieją jako bloki poniemieckie. Volksdeutsche władali językiem polskim i niemieckim, dlatego stanowili doskonałe narzędzie komunikacji w uzyskaniu informacji potrzebnych do identyfikacji Żydów umieszczonych na listach Judenrad (organizacja żydowska powołana i wykorzystana przeciwko Żydom przez niemieckie władze okupacyjne). Do stworzenia listy Żydów znacznie przyczynił się Żyd-gestapowiec zarządzający Suwałkami Waldemar Maczpołowski, który w nagrodę za likwidację punktów oporu został podniesiony do rangi kapitana gestapo. Po inwazji Niemiec na ZSRR Himmler w jego ręce przekazał sprawę terroru i szpiegostwa, na terenie Okręgu (Bezirk) Białystok. Na protest gestapowców niemieckiego pochodzenia odpowiedział jednoznacznie, to do mnie należy decyzja kto jest Żydem, a kto Niemcem. Ten obrzezany Żyd stokroć więcej świadczy dobra dla Trzeciej Rzeszy niż każdy z was. Waldemar Maczpałowski za zgodą i zachętą swoich przełożonych zmienił nazwisko na Macholl Waldemar. Z jego zeznań na sądzie jaki odbył się po wyzwoleniu w Białymstoku wynika jednoznacznie, że egzekucji na Żydach w Jedwabnem dokonali Niemcy.

Oni to 10 lipca 1941 roku spędzili Żydów na rynek. Młodym Żydom rozkazali rozebrać pomnik Lenina i zanieść go do stodoły poza miastem, ze śpiewem: "myśmy winni tej wojny". W stodole tej wykopali dół i zostali rozstrzelani (około 46 osób). Z rynku wpędzono około 160 osób - całymi rodzinami do stodoły, którą zamknięto i podpalono.

Łącznie zginęło tam około 250 osób. 11 lipca 1941 roku spędzono Polaków, którzy na zgliszczach spalonej stodoły wykopali dół i złożyli ciała pomordowanych, na które z rozkazu Niemców wrzucono jeszczepopiersie Lenina na znak, że ci ludzie zostali skazani jako komuniści, a dla Żydów było przeznaczone getto. W Jedwabnem utworzono je już 11 lipca 1941 roku na Starym Rynku. Zgromadzono w nim około 100 Żydów, w miesiącach następnych doszło ich jeszcze około 30, razem było około 130. Dnia 21 września 1939 roku Hitler wydał tzw. "szybki list" (Schnellbrief) w chwili napaści na Rosję przypomniano jego treść: małe getta trzeba łączyć w duże i zgodnie z tym rozkazem na początku listopada mieszkańców getta jedwabińskiego wywieziono do Łomży, a stąd pod koniec listopada do Treblinki, gdzie ich zamordowano.

Tak wygląda prawda o Żydach z Jedwabnego. To pewne, że miejscowi żandarmi postarali się o to, by zmusić około 30 Polaków pod gróźbą odwetu i wykorzystać ich pod przymusem do stwierdzenia, że nazwisko żydowskie umieszczone na liście zgadza się z daną osobą.

Nie uznaję odpowiedzialności zbiorowej i jestem przekonany, że ci zamordowani zginęli niewinnie. Sądzę, żeby nie było medialnej propagandy, kłamstwa o polskich mordercach z Jedwabnego, to ja sam, mój Biskup i Episkopat, a nade wszystko mieszkańcy Jedwabnego byli by obecni na uroczystościach odsłonięcia nowego pomnika w lipcu roku 2001. Mosty trzeba budować na trwałym gruncie prawdy. Z tym stwierdzeniem zgadza się wielu Żydów, od których otrzymuję liczną korespondencję z prośbą o wspólną modlitwę

 

Ks. Edward Orłowski - proboszcz parafii Jedwabne

 

============================================================

(*) Od red. NW: Tytuł "Der Welt Lohn. Furchtlos und arbeitsolos: Polen ehrt die 'Helden' von Jedwabne" - to wtłumaczeniu "Zapłata świata. Bez obaw i pracy: Polska czci 'bohaterów' z Jedwabnego". "Zapłata świata" jest aluzją do przysłowia "Undank ist der Welt Lohn" - "Niewdzięczność jest zapłatą świata"

Od red. NW: We wspomnianym artykule stwierdzono, iż udający się do Polski - mimo "schorowania i zaawansowanego wieku" - Jakob Baker (do 1938 r. Eliezer Piekarz) żydowski rabin przybyły z Nowego Jorku na uroczystości odsłonięcia nowego pomnika w Jedwabnem, wybrał się tam w celu rzekomego "budowania mostów między Polakami i Żydami". W tym też celu "odwiedził on nawet nastawionego antysemicko miejscowego księdza, którego postawy nie zdołał jednak zmienić" .

Przypomnieć należy, że rabin Baker, który z Jedwabnego wyjechał w roku 1938, wsławił się w czasie jego pobytu w Polsce następującymi stwierdzeniami:

"Gdyby Polacy nie dali się podpuścić Hitlerowi i antysemitom"
"gdyby Polacy nie dali się Hitlerowi zarazić nienawiścią do Żydów"
"Tego strasznego dnia, kiedy Polacy mordowali Żydów"

Oczekiwania "schorowanego" rabina w stosunku do Polaków zdefiniował on w następujący sposób:

"Oczekuję szczerej skruchy, to najlepsze przeprosiny. I najlepszy sposób, żeby wyciągnąć pojednawczą dłoń do Żydów"

Tenże sam rabin, który wypowiada tak absurdalne i kłamliwe stwierdzenia sam zarażony jest do głębi idea odpowiedzialności ponadpokoleniowej, co wspomina powołując się na żydowskie prawo, według którego odpowiedzialność za czyny ojca przechodzi na syna:

"Tak samo dzieci morderców z Jedwabnego. Czy one są winne czynów swoich rodziców? W naszym prawie mówi się, że jeśli szczerze żałują, okazują skruchę, to nie."

I to właśnie ten - bez wątpienia - ciężko chory człowiek, ma rzekomo budować porozumienia między Polakami i Żydami, o czym informuje niemieckich czytelników Karol Sauerland - profesor literatury niemieckiej i estetyki na uniwersytetach w Toruniu i Warszawie, oraz autor książki "Trzydzieści srebrników. Denuncjacje - Teraźniejszość i historia". Równocześnie autor ten zarzuca szlachetnemu proboszczowi z Jedwabnego "antysemickie nastawienie" - chyba po to, aby samemu wpisać się w historię denuncjacji.

Ks. Edward Orłowski - proboszcz parafii Jedwabne, Nasza Witryna, 2002-12-12

 

Źródło: naszawitryna.pl

Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.