W lokalnych mediach pojawiła się informacja o budowie nowego komisariatu policji przy ul. Wrocławskiej za – uwaga: 10 milionów złotych!
Zobacz artykuł >>

Podawana kwota szokuje w obliczu zadłużenia miasta i zadłużenia państwowego. Widać, że decyzje o wielomilionowych inwestycjach podejmują ludzie, którzy z własnych pieniędzy ich nie realizują, bo gdyby musieli zarobić na budowę, to koszty i priorytety mieliby zupełnie inne.

Ale zacznijmy od początku. Jeszcze całkiem niedawno komisariat policji przez wiele lat mieścił się w dwóch mieszkaniach na parterze 4-piętrowego punktowca z wielkiej płyty na ul. Witosa (powierzchnia około 114 m2). Obecnie policja urzęduje w budynku telekomunikacji na ul. Upalnej 36. Od lat biurowiec ten stoi praktycznie pusty a TP SA próbuje się go pozbyć – jak dotąd bezskutecznie. W Internecie wisi ogłoszenie o sprzedaży za kwotę 2.100.000 zł netto z adnotacją: cena do negocjacji.
Zobacz szczegóły >>

Na budynku znajdują się maszty operatorów komórkowych, więc obiekt nawet teraz zarabia. Z uwagi na fatalną lokalizację dla działalności gospodarczej na biurowiec nie ma chętnych. Realna zatem byłaby cena nie 2,1 mln zł, ale np. 1,5 mln zł.

Jak wskazują koledzy prowadzący firmy w środowisku wolnorynkowym, potrafiący liczyć i odpowiedzialnie gospodarować pieniędzmi, budynek ten z powodzeniem można by wyremontować i adaptować dla potrzeb policji za szacunkowo 1 mln złotych. Więc w bilansie policja mogłaby mieć bardzo dobrą siedzibę za góra 3 mln złotych netto – a nie 10 mln!

Ale to nie wszystko! Władza chcąc polepszyć pracę i skuteczność policji mogłaby szarpnąć się i wyłożyć np. dodatkowy milion na etaty i sprzęt techniczny, bo w dobie rosnącej przestępczości w blokowiskach wydaje się to priorytetem interesu społecznego.

Tak z tematem nowego komisariatu postąpiłby każdy, kto odpowiedzialnie gospodaruje finansami.

Komisariat za 10 mln to niestety nie pierwszy przypadek zachowań przeczących ekonomicznym realiom. Sytuacja jest nieco podobna do sprawy spalarni śmieci. Jak wiemy prywatne firmy (na własny koszt) oferowały władzy budowę systemów zagospodarowania odpadów. Gmina określiłaby tylko wymagania w zakresie poziomu segregacji, przetwarzania surowców wtórnych itp. Miasto zyskałoby nowe miejsca pracy, podatki, nie zadłużałoby się na setki milionów złotych, mieszkańcy korzystaliby z atrakcyjnych stawek za odbiór śmieci. Gospodarka odpadami służyłaby ludziom.

Tymczasem władza zrobiła po swojemu: budowa spalarni za setki milionów, wysokie opłaty za śmieci, barbarzyńskie marnotrawstwo surowców wtórnych, kolejne miliony na składowanie toksycznych popiołów.



Stanisław Bartnik

Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.